Każda zapowiedź mesjańska odsłania nam nową tajemnicę o Tobie i Twojej misji. Chcemy poprzez rozważania drogi krzyżowej wspominać to, jak bardzo Bóg musiał ukochać świat, aby wydać za nas własnego Syna. Nie byliśmy bowiem warci ani jednej kropli Twojej Boskiej krwi. A jednak Ojciec z miłości do nas postanowił zapłacić dług
o. Robert DeGrandis SSJ Te stacje Drogi Krzyżowej przeznaczone są do czytania i rozważania, abyśmy sercem i umysłem mogli przyjąć ich przesłanie, otwierając się na uzdrawiającą miłość Jezusa. Podkreślają one naszą potrzebę uzdrowienia – wyzwolenia z takich chorób emocjonalnych Jak: głęboko zakorzeniony gniew, uraza, zazdrość, nienawiść, pycha, brak przebaczenia – dzięki zasługom śmierci Jezusa na krzyżu. „Jeżeli wiec Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni” (J 8, 36). Jezus powiedział: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt. 11, 28). W taki czy inny sposób wszyscy jesteśmy obciążeni. Dla jednych będą to problemy finansowe, dla innych rodzinne, niektórzy cierpią z powodu samotności, inni przepełnieni są gniewem i goryczą z powodu zranień z przeszłości. Ale niezależnie od tego, jaki ciężar nas przygniata, obietnica Jezusa brzmi: Ja was pokrzepię”. Tego właśnie pokrzepienia szukamy, podążając za Panem kolejnymi stacjami Drogi Krzyżowej. I. Jezus na śmierć skazany OBRAZ: Pomyśl, jak straszna zbrodnie Jezus musiał popełnić, że zasłużył na takie publiczne upokorzenie – opluwany i smagany biczami, wyśmiany i ukoronowany koroną z ostrych cierni… Jezus miał ludzką naturę, był człowiekiem z krwi i kości, tak jak ty i ja. Wyobraź sobie, jak się czuje – wystawiony na pośmiewisko ludzi, a przecież wielu z nich to jego byli uczniowie, którzy z Nim chodzili i których nauczał. REFLEKSJA: Przypomnij sobie te sytuacje, gdy zostałeś niesłusznie potępiony i osądzony. Przypomnij sobie ludzi, którzy skrzywdzili cię w ten sposób. Jakie uczucia towarzyszyły tamtym wydarzeniom? Czy byłeś upokorzony, czułeś się mocno zraniony? Podejdź do Jezusa stojącego przed tobą. Pozwól Mu się objąć. Wyobraź sobie także tę osobę, która w przeszłości cię potępiła, wyśmiała, osądziła i głęboko zraniła. Jezus teraz łączy wasze dłonie i prosi cię: „Ze względu na Mnie przebacz mu. Przebacz mu tak, jak Ja tobie przebaczam” II. Jezus bierze krzyż na swe ramiona OBRAZ: Patrz na Jezusa uginającego się pod ciężarem krzyża i pomyśl, jak jest słaby z powodu utraty krwi. Otaczający Go żołnierze niosą w rękach bicze. Uderzają na oślep, popędzając Pana wspinającego się drogą na Kalwarię. Ramiona Jezusa zwisają bezwładnie, przygniecione krzyżem. REFLEKSJA: Co w twoim życiu jest tym krzyżem, którego nie potrafisz zaakceptować – czymś, co niełatwo byłoby zmienić? Czy jakaś choroba w rodzinie, powodująca problemy finansowe? Może śmierć kogoś bliskiego, z którą nie możesz się pogodzić? Być może twoje dzieci nie chcą chodzić do kościoła, choć zostały wychowane w środowisku chrześcijańskim? A może jakaś bliska relacja, w której pomimo twoich wysiłków nie może nastąpić pojednanie? Poproś Jezusa, żeby na swoich ramionach poniósł ten krzyż i wszystkie twoje ciężary. Oddaj je teraz Panu. III. Jezus upada po raz pierwszy OBRAZ: Ruchy Jezusa stają się coraz wolniejsze, ponieważ z każdym krokiem trudniej Mu dźwigać ciężar krzyża. Gdy Jego słabnące ciało nie jest już w stanie uczynić wysiłku kolejnego kroku – upada po raz pierwszy. Wsłuchaj się w gwar tłumu. żołnierze brutalnie szturchają Jezusa i miotając przekleństwa, zmuszają Go do wstania. Popatrz na wyraz twarzy Pana, gdy na chwile zamyka oczy, by uporać się z bólem. REFLEKSJA: Zatrzymaj się na moment i pomyśl o tym, w czym czujesz się mocny. Jaka jest mocna strona twojego charakteru? Może silna wola w stawianiu czoła przeciwnościom losu – z wewnętrznym pokojem, nawet gdy sytuacja wydaje się beznadziejna? Może gotowość służenia innym, pragnienie niesienia pomocy? Może odwaga, entuzjazm, dobre nawyki dotyczące pracy, właściwe postawy? Cokolwiek jest twoja mocna strona – podziękuj za to Panu. Pomyśl także o swoich słabych stronach. Ponieważ wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy doświadczamy słabości. Co jest tą słabością, która sprawia, że czujesz się jak Jezus upadający pod ciężarem krzyża? Zaakceptuj tę słabość, czymkolwiek ona jest – może to niezdolność do zawierania przyjaźni, nadmierne jedzenie, skłonność do hazardu, złość, lek, nieuporządkowanie zmysłowe, przymus robienia zakupów, popędliwość. Zaakceptuj tę słabość jako część ciebie samego. Oddaj ja Panu i obiecaj, że za każdym razem, gdy upadniesz – powstaniesz i będziesz zaczynał od nowa, tak jak On w drodze na Kalwarię. IV. Jezus spotyka swoja Matkę OBRAZ: Wyobraź sobie tę scenę – droga na Kalwarie, idzie nią Jezus, cały w sińcach, osłabiony; płynąca krew zasycha na Jego ranach. Z tłumu podchodzi do Niego Maryja. Pomyśl, jak wielka przeżywa udrękę, widząc swego jedynego Syna, tak niesprawiedliwie potraktowanego i straszliwie cierpiącego, łzy płyną Jej po policzkach, gdy wyciąga rękę, by Go dotknąć. Tak bardzo pragnie Mu ulżyć w bólu. Tak bardzo chciałaby Go przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, podobnie jak wiele razy robiła to w Nazarecie. Ale to jest Kalwaria… REFLEKSJA: Pomyśl o swojej mamie. Przypomnij sobie te wszystkie przypadki, gdy zraniłeś ja brakiem posłuszeństwa, zaniedbaniem, nie słuchając jej i nie zważając na jej potrzeby. Pomyśl także o tych wszystkich chwilach, gdy była przy tobie, kiedy jej potrzebowałeś, pocieszała cię i dodawała otuchy. Z miłością zaakceptuj swoja mamę tak, jak Jezus zaakceptował i kochał Maryje. Podziękuj Mu za swoja matkę i za te wszystkie momenty, gdy była przy tobie, przynosząc ci zrozumienie i pociechę jakiej wtedy potrzebowałeś. Przypomnij sobie także te chwile, kiedy mama cię zraniła i zadała ci ból. Pamiętaj, że nie jest doskonała. Ona także jest tylko człowiekiem. Ogarnij ją swoim przebaczeniem, nawet, jeśli już nie żyje. V. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi OBRAZ: Wyobraź sobie Szymona z Cyreny jako wysokiego, potężnie zbudowanego mężczyznę. Właśnie wracał z pola, a tu nagle zostaje wyciągnięty z tłumu. To żołnierze, obawiając się, że Jezus nie będzie w stanie dojść na szczyt Kalwarii, zmuszają Szymona do pomocy Panu w niesieniu krzyża. REFLEKSJA: Pomyśl o swoim ojcu. On, podobnie jak Szymon, wiele razy w twoim życiu usiłował ci pomóc. Kiedy potrzebowałeś wsparcia, ojciec twój był przy tobie. Gdy coś zepsułeś, tata składał to z kawałków, ponieważ potrafił robić rzeczy, które tobie wydawały się niemożliwe. A może było przeciwnie – nigdy nie było go w pobliżu, gdy go potrzebowałeś? Ponieważ był tylko zwykłym, słabym człowiekiem – zdarzało się, że ranił cię i może nawet upokarzał. Przypomnij sobie te momenty, w których liczyłeś na jego pomoc i aprobatę, a on nie zareagował i byłeś zdany na własne siły. Może witałeś go, wracającego z pracy i z entuzjazmem chciałeś mu opowiedzieć wszystkie szczegóły jakiegoś ważnego wydarzenia tego dnia, a usłyszałeś tylko, że jest zbyt zmęczony, wiec żebyś mu nie zawracał głowy. Pomyśl o tych momentach, kiedy poczułeś się odrzucony… Gdy widzisz Jezusa, tak bardzo upokarzanego w drodze na Kalwarię, zwróć się z przebaczeniem do swojego ziemskiego ojca za trzy znaczące zranienia, które ci zadał (świadomie lub nieświadomie). VI. Św. Weronika ociera twarz Jezusowi OBRAZ: Wyobraź sobie Weronikę, odważnie przepychającą się przez tłum, jak wymija żołnierzy i podaje swoja chustę Jezusowi. Ryzykując tak wiele, by pomóc skazanemu, udało jej się zrobić to, czego nie spróbował żaden mężczyzna. Gdy ociera twarz Jezusa – niegdyś tak piękną, a teraz boleśnie zeszpecona – ofiarowuje Mu swoja miłość i współczucie. REFLEKSJA: Przypomnij sobie osobę, która zawiodła cię, gdy potrzebowałeś jej pomocy i wsparcia. Czy był to twój przyjaciel? Może bracia i siostry? Rodzice? Dzieci? Kto odmówił ci pomocy, kiedy schowałeś swoja dumę w kieszeń i poszedłeś szukać u niego ratunku? Przypomnij sobie także te wypadki, kiedy ktoś podchodził do ciebie i prosił o pomoc, a ty go odrzuciłeś. Może był to uliczny żebrak, proszący cię o pieniądze? Może przyjaciel w potrzebie, a ty nie miałeś dostatecznie dużo czasu, _żeby go wysłuchać? Popatrz teraz w przebaczające oczy Jezusa i doświadcz jego miłości i pokoju, wyobrażając sobie tamtych ludzi. Otocz swoim przebaczeniem wszystkich, którzy cię zawiedli, ośmieszyli i odmówili pomocy. VII. Jezus upada po raz drugi OBRAZ: Słabnącemu Jezusowi ciężar krzyża wydaje się coraz większy, kradnie resztki sił Jego poranionemu ciału. Całkowicie wyczerpany, Jezus upada po raz drugi. Odnawia się ból wszystkich ran. Korona z cierni przecina głęboko skórę głowy, a zaschłe rany po biczowaniu otwierają się na nowo i krwawią. REFLEKSJA: Ile razy ty upadałeś z powodu swojej ludzkiej słabości? Ile razy byłeś nią upokorzony, szczególnie gdy chwaliłeś się, że tym razem już ci się uda, nie upadniesz? Kiedy Jezus powoli i z bólem podnosi się na nogi, nawet próba takiego ruchu jest dla Niego wielkim wysiłkiem. Ale wstaje, gotów dalej nieść ciężar swego krzyża. W tym momencie poproś o przebaczenie tych wszystkich sytuacji, w których nie chciałeś się podnieść i pójść za Jezusem po kolejnym upadku, zazwyczaj dlatego, że twoja duma i miłość własna zostały zranione. Poddaj Panu swoje słabości i zaufaj Mu, że z każdego upadku wyciągną cię Jego kochające ramiona. VIII. Jezus spotyka płaczące niewiasty OBRAZ: Wyobraź sobie Jezusa słabego i poranionego, za którym idzie potężna ciżba ludzi. Pomiędzy nimi są jerozolimskie niewiasty – płaczą ze współczucia i lamentują na widok Pana. REFLEKSJA: Te święte kobiety z Jeruzalem mogą reprezentować w naszym życiu ludzi związanych z Kościołem. Pomyśl o tych osobach ze swojej wspólnoty parafialnej, które zadały ci w jakikolwiek sposób ból. Ktokolwiek jest od dłuższego czasu w Kościele – niezależnie od wyznania – został w nim zraniony przez kogoś ze wspólnoty wierzących lub przez księdza, zakonnice, diakona, zakrystiana, przewodniczącego jakiejś organizacji kościelnej lub gospodynie z plebani. Dołącz do tej listy także tych członków twojej wspólnoty parafialnej, którzy plotkowali o tobie lub niesłusznie cię oceniali. Przypomnij sobie również ludzi z kręgu twojego Kościoła, którzy cię obrazili i odmówili swojej miłości i współczucia. A może był tam ktoś, kogo ty zignorowałeś, obraziłeś i niesłusznie obmówiłeś? Gdy tak przyglądasz się Jezusowi otoczonemu przez kobiety jerozolimskie, zobacz wśród nich trzy osoby z twojego Kościoła, które potrzebują twego przebaczenia, oraz trzy osoby, których przebaczenia ty sam potrzebujesz. Gdy patrzysz na Jezusa przyjmującego pocieszenie ze strony płaczących kobiet, przyjmij Jego miłość i przebaczenie, przebaczając także tym, którzy cię zranili. IX. Jezus upada po raz trzeci OBRAZ: Patrząc na ten trzeci upadek Jezusa, pomyśl, jak wielka musiała Go opanować słabość. Okrucieństwo wykonujących egzekucje żołdaków jest niepohamowane – niecierpliwie poganiają Go, aby szedł szybciej, podczas gdy Jezus ledwo może się ruszyć, a co dopiero wykonać następny krok. W końcu, ponieważ nie jest już w stanie znieść więcej bólu, poddaje się i upada na ziemie po raz trzeci. REFLEKSJA: Wielu z nas dochodzi do takiego punktu w swoim życiu. Niosąc swoje ciężary przez lata, nagle nie jesteśmy w stanie wytrzymać już dłużej i także się poddajemy. Całkowicie zniechęceni, chcemy oddać sprawę walkowerem. Nasze zniechęcenie jest często tą ostatnią kroplą przepełniającą kielich. Spójrz na Jezusa poranionego i krwawiącego, zobacz jak walczy ze swoja słabością, żeby powstać, pomimo ciężkiego, drewnianego krzyża, przygniatającego Mu ramiona. Poproś Go o łaskę, żebyś nigdy nie poddawał się zniechęceniu ani rozpaczy, ale miał odwagę podnosić się nawet po wielu upadkach. Pamiętaj, że to On zawsze cię wspiera, kiedy się chwiejesz i stawia cię na nogi. X. Jezus z szat obnażony OBRAZ: Jezus dociera do miejsca ukrzyżowania. Zwróć uwagę na brutalność, z jaką żołnierze szorstko zdzierają z Niego szaty, tak że nawet oddzierają fragmenty skóry tam, gdzie tunika przyległa do otwartych ran i zaschła wraz z nimi. Znów zaczynają krwawić, bardzo obficie. Poczuj teraz zawstydzenie i upokorzenie, jakiego doświadcza Jezus, stojąc niemal nagi przed tłumem, który przyszedł tu, żeby oglądać Jego egzekucję. REFLEKSJA: Pomyśl – do czego w swoim życiu tak się przywiązałeś? Czy jest to sława, pieniądze, opinia ludzka? A może twoje dzieci, coś co posiadasz, praca, ładnie urządzony dom? Czego nie potrafisz wypuścić z rąk i całkowicie oddać Panu? Wyobraź sobie siebie, stojącego u stóp krzyża, w momencie gdy Jezus jest odzierany z szat. Powiedz Panu, że pragniesz poddać Mu to wszystko, co dla ciebie jest cenne i ważne, szczególnie tę jedna rzecz lub osobę, która jest ci najdroższa. Poproś Pana, aby dał ci siłę, byś mógł to uczynić. On pragnie pobłogosławić twój dar i oddać ci go na nowy sposób – tak, aby to nie on cię posiadał, ale ty jego. Uczyń ten akt wiary i zaufaj Jezusowi, dobrowolnie oddając to, co cię krepowało przywiązaniem. XI. Jezus przybity do krzyża OBRAZ: Zobacz, jak żołnierze układają na ziemi drewniany krzyż i zmuszają Jezusa, żeby się na nim położył. Wyobraź sobie, jak szorstkie jest to drewno, skoro jego drzazgi wbijają się w pokaleczoną skórę Pana. Jezus posłusznie rozpościera ramiona, ofiarowując swoje życie Ojcu za nasze zbawienie. Wsłuchaj się w tępe dźwięki wbijania gwoździ w dłonie, a potem w stopy Jezusa. Wyobraź sobie, jak wielki ból znosi – za ciebie i za mnie. I zgodziłby się na niego powtórnie, nawet gdybyś był jedynym żyjącym na ziemi człowiekiem. Tak bardzo cię kocha. Pomyśl, jak wielka to miłość… Żołnierze podnoszą krzyż do pionu. Jezus doświadcza niewymownego bólu, gdy jego ciało gwałtownie obwisa pod swoim ciężarem, rozdzierając się o wbite gwoździe. REFLEKSJA: Ile razy czułeś, że nie jesteś już w stanie znosić bólu, jaki przeżywasz – niezależnie czy spowodowany był jakimś błahym wydarzeniem, czy prawdziwą choroba. Porównaj to wszystko z bólem, jaki dla nas zniósł Jezus… W tej stacji drogi krzyżowej oddaj swoje życie Panu. Zdaj się całkowicie na Niego. A jeśli już wielokrotnie oddawałeś swe życie Jezusowi, dziś odnów decyzje zostania Jego uczniem. XII. Jezus umiera na krzyżu OBRAZ: W udręce i bólu Jezus wisi na krzyżu już od trzech godzin. Woła do swego Ojca: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”. Potem odwraca się do skruszonego łotra, wiszącego na krzyżu obok, i obiecuje mu, że dziś jeszcze będzie z Nim w raju. Wsłuchaj się w słowa przebaczenia, jakim obejmuje swoich oprawców. Jego umęczone i znieważone ciało nie jest w stanie wytrzymać dłużej ogromnego bólu – Jezus skłania głowę na ramie i umiera. REFLEKSJA: Pomyśl o tych trzech ostatnich godzinach życia Jezusa. Przez swoją śmierć na krzyżu Jezus uprosił nam łaskę życia w obfitości. Co jest obecnie twoją największą życiową potrzebą? Módl się szczególnie o większą miłość do swojej rodziny i do samego siebie… XIII. Jezus zdjęty z krzyża OBRAZ: Posiniaczone i poranione ciało Jezusa zostaje zdjęte z krzyża przez Jego dwóch uczniów -Józefa z Arymatei i Nikodema. Oddają je Matce. Maryja z czułością przytula ciało swego Syna, trzyma je w ramionach, blisko serca, tak jakby Jezus był dzieckiem. Jej serce przeszywa głęboki ból, gdy patrzy na bezwładne ciało swego pierworodnego. REFLEKSJA: Pomyśl o swojej relacji z matką. Może nie dała ci tyle miłości, ile potrzebowałeś, ale pamiętaj, że robiła to najlepiej jak umiała, w takich uwarunkowaniach, w jakich żyła. Z Maryją i Jezusem, u stóp krzyża, wyobraź sobie, jak Matka Jezusa ogarnia cię ta samą miłością, jaką kocha swego Syna. Jeśli nigdy nie czułeś, że twoja własna mama cię kocha, lub czegoś zabrakło w waszej relacji – poproś Maryję, aby uzupełniła te braki swoja macierzyńską miłością. XIV. Jezus w grobie złożony OBRAZ: Jezus wypełnił wolę Ojca, Jego ciało spoczęło w grobie. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to wiec, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu. (J 19, REFLEKSJA: Jeśli jesteś w stanie wejść w takie rozważanie – pomyśl teraz o swojej śmierci. Może jest w tobie lęk przed śmiercią lub przed tym rodzajem śmierci, jakim umrzesz -w wypadku samochodowym, na raka, na zawał serca, w katastrofie przemysłowej, w pożarze? Pomyśl także o śmierci swoich najbliższych, za którymi tęsknisz i poproś o łaskę, aby Jezus wyzwolił cię z niewoli smutku. Gdy tak patrzysz na nieruchome ciało Jezusa, leżące w grobie, poproś Pana o łaskę zaakceptowania twojej własnej śmierci, a także śmierci bliskich, wiedząc, że śmierć jest zawsze drzwiami do życia. Szukaj tej wielkiej łaski u Pana II Modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne Stań przed Jezusem ukrytym w tabernakulum lub (jeśli nie masz takiej możliwości) zamknij się w pokoju i ustaw w nim dwa krzesła – jedno dla ciebie, a drugie dla Jezusa. Na tym drugim połóż otwartą Biblię i porozmawiaj z Jezusem, który usiadł naprzeciwko ciebie. Czytaj wolno, słowo po słowie. Nic nie mów, pozwól mówić Jemu. 1 Ja jestem twoim Jezusem. Jestem tu, by cię oczyścić i uniewinnić. Pamiętaj, na krzyżu modliłem się: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34). Mówię to do ciebie osobiście. Ty byłeś jednym z tych, którzy mnie ukrzyżowali. Mój Ojciec powiedział: „Tak” i twoje grzechy zostały Ci odpuszczone. Teraz On jest tu, aby cię zapewnić, że cała twoja przeszłość została ci wybaczona. Ojciec mój jest tu, żeby cię przekonać, że kiedy On przebacza, On także zapomina. Tobie więc nie tylko wybaczono, ale zostałeś także uniewinniony, tak jak gdybyś nie popełnił nigdy żadnych grzechów. Ojciec mój kochał cię zawsze szaloną miłością, także wtedy, gdy ty nie wierzyłeś w Jego miłość. Kochał cię zawsze, także wtedy, gdy uciekałeś daleko od Niego. On nigdy cię nie karał, nigdy nie krzywdził; to ty, oddalając się od Niego, sam pozbawiłeś się Jego dobrodziejstw i wystawiłeś się na działanie zła. Mój Ojciec przebacza ci także, że osądziłeś Go wielokrotnie jako Boga niedobrego, niesprawiedliwego i okrutnego, głuchego na twoje modlitwy. Przebacza ci twoją buntowniczość, twoje ucieczki, twoją manię niezależności. Ojciec mój jest także twoim Ojcem i kocha ciebie tak, jak kocha Mnie. On kochał cię także takim, jakim byłeś, a teraz kocha cię takim, jakim jesteś. Nie obawiaj się, jeżeli nie masz siły, by stać się lepszym. On kocha cię takiego, jaki jesteś. Gdybyś był „potworem”, także będziesz zawsze umiłowany w Jego sercu. Ojciec mój i twój nigdy cię nie skazał i nigdy cię nie skaże. Jesteś w Jego sercu i masz miejsce w Jego domu, aby cieszyć się wraz z Nim radością życia w wieczności. 2. A teraz Ojciec mój poprosi cię, żebyś kochał wszystko to, co On kocha. Przede wszystkim On chce, abyś pojednał się z twoim Stwórcą, wielbiąc Go i dziękując Mu za możliwość podziwiania piękna świata stworzonego przez Niego: nieba, morza, słońca, gwiazd, kwiatów… Widząc także pojawiające się wynaturzenia przyrody, nie narzekaj i nie przeklinaj. Nie mów nigdy więcej: co za brzydki dzień, co za brzydka pogoda! Wszystko jest piękne w kalendarzu Boga. 3. Posłuchaj mnie teraz uważnie: Ojciec mój chce, abyś kochał siebie samego. Ty jesteś cenny w Jego oczach i On kocha cię do szaleństwa. Dlatego ty powinieneś kochać to, co On kocha. Ojciec mój i twój kocha cię takiego, jaki jesteś i dlatego także ty powinieneś kochać się takim, jaki jesteś. Nie czuj do siebie wstrętu także wtedy, kiedy popadasz w grzech albo kiedy nie jesteś dość silny, żeby przezwyciężyć pokusę. Nie buntuj się przeciwko sobie, gdy jesteś słaby, zimny, oschły i pusty. Ojciec kocha cię razem z twoimi słabościami i upadkami, dlatego zaakceptuj się takiego, jaki jesteś, z całą swoją kruchością. Pamiętaj o tym, co pisze święty Paweł Apostoł: Dlatego mam upodobanie w moich słabościach (…) albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12,10). Kiedy popadasz w grzech, nie trać odwagi i nie złość się na siebie, ale podnieś się szybko i powtarzaj: „Ojcze, wybacz mi, wiesz, jaki jestem słaby. Czego mogłeś oczekiwać od słabego i chorego dziecka, jakim jestem? Dziękuję Ci, że posłałeś Jezusa, żeby dał mi swoją siłę i swoje zwycięstwo!”. 4. Ojciec mój chce, abyś nie porównywał się do nikogo, także do tego, którego uważasz za lepszego od siebie. Nie patrz na nikogo. Jeżeli będziesz patrzył na innych, popadniesz w pokusę zazdrości, zawiści, wstrętu do samego siebie. Będziesz żył pozbawiony satysfakcji z siebie samego, w stanie niepokoju, poczucia winy i w ten sposób popadniesz w depresję. Mój Ojciec chce, żebyś był sobą, bez porównywania się z nikim. On kocha cię jako najukochańszego syna, jakiego mógłbyś mieć na ziemi. Kocha cię takiego, jaki jesteś: to On stworzył cię właśnie takiego i kocha każde stworzenie takie, jakie ono jest. Nie czuj do siebie wstrętu, doceniaj siebie: jesteś dla Niego bezcenny. 5. Zaakceptuj się więc takim, jaki jesteś i kochaj siebie takiego, jaki jesteś. Zaakceptuj swoje życie – z jego błędami i słabościami. Zaakceptuj swoją inteligencję, także z jej ograniczeniami, jako Jego dar. Zaakceptuj swój charakter, ponieważ On chce cię takim. Zaakceptuj miejsce, w którym mieszkasz, uważając, że jest to miejsce najbardziej odpowiednie dla twojego uświęcenia. Zaakceptuj swój sposób życia i pracy z osobami, które On umieścił przy tobie. Są racje ku temu – i pewnego dnia zrozumiesz, dlaczego właśnie te osoby znajdują się obok ciebie. Przyrzeknij mojemu ojcu, który kocha cię szaloną miłością, że nie będziesz już dalej narzekał z jakiejkolwiek przyczyny. Dziękuj i błogosław Ojcu mojemu za każdą rzecz. Od dzisiaj nie mów już więcej: „Jestem grzesznikiem”, ale „Byłem grzesznikiem”. Ojciec poprosił Mnie, abym obmył moją Krwią wszystkie twoje grzechy. W szczególności: grzechy nienawiści i bunty przeciwko Niemu; – grzechy nienawiści i zemsty oraz postanowienie odwetu w stosunku do własnych rodziców, braci, sióstr, profesorów, zwierzchników, pracodawców, kolegów z pracy i z biura, zwierzchników kościelnych, księży, sióstr zakonnych, fałszywych przyjaciół, którzy cię namawiali do zła, niszczyli cię i oczerniali. Obmyłem moją Krwią wszystkie grzechy twojego życia, dlatego nie chcę, abyś wracał do nich nawet w myślach. (ojciec Serafino Falvo, Jak zwyciężyć depresję.) MODLITWA O UZDROWIENIE WSPOMNIEŃ Panie, uzdrów moje wspomnienia. Być może prześladują cię nocne koszmary, być może boisz się ludzi, być może nie potrafisz sobie poradzić z agresją, która dotyka twoich Buskich… Być może wciąż wracasz do wspomnień domu rodzinnego i awantur wywoływanych przez ojca-alkoholika, być może prześladuje cię smutek i przygnębienie… Jezus pragnie uczynić cię wolnym.. On chce uzdrowić twoje chore wnętrze. On pragnie uzdrowić twojego ducha (czyni to przede wszystkim w Sakramencie Pojednania obdarzając cię swoją przebaczającą miłością) oraz twoje zranione uczucia, które mogą być korzeniem twoich grzesznych nawyków. On pragnie uzdrowić twoje bolesne wspomnienia i sprawić, abyś już do nich nie wracał. O wielu wydarzeniach pamiętamy, ale inne (zwłaszcza te najbardziej bolesne lub dotyczące najwcześniejszego dzieciństwa) „zakopaliśmy” głęboko w podświadomości. Jezus chce wejść zarówno w jedne, jak i w drugie i napełnić je swoją miłością. Na skutek Jego uzdrowienia nie tyle zapomnisz o wydarzeniach, które sprawiły ci ból, ale będziesz o nich myślał z pogodą i spokojem widząc w nich dar Boży. Jeśli chcesz podjąć sprawę uzdrowienia twoich wspomnień, poświęć codziennie nieco czasu na osobistą modlitwę w tej intencji opartą na odpowiednio dobranych fragmentach Pisma świętego. Spotkanie ze Słowem Bożym przyjmowanym w ciągu kolejnych dziewięciu dni ma cię otworzyć na to, abyś w dowolnym dniu modlił się za siebie przechodząc po kolei wszystkie okresy swojego życia. Modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne Ojcze dobroci, Ojcze miłości, błogosławię Cię, uwielbiam i dzięki Ci składam za Twoją miłość, z której dałeś nam Jezusa. Dzięki Ci, Ojcze ponieważ w świetle Ducha pojmujemy, że On jest światłem, prawdą i dobrym pasterzem, który przyszedł, abyśmy mieli życie i abyśmy mieli je w obfitości. Dziś, Ojcze, chcę stanąć przed Tobą jako Twoje dziecko. Ty znasz mnie po imieniu. Spojrzyj Twoim ojcowskim wzrokiem, pełnym miłości, na moje życie. Ty znasz moje serce i znasz rany mojej historii. Ty znasz wszystko to, co chciałem uczynić, a nie uczyniłem. Ty wiesz także o wszystkim, co uczyniłem albo co uczyniłem i czego żałuję. Ty znasz moje ograniczenia, błędy i mój grzech. Znasz moje zranienia i kompleksy mojego życia. Dziś, Ojcze, proszę Cię przez miłość, jaką obdarzasz Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, abyś wylał Ducha Świętego na mnie po to, aby ciepło Twojej uzdrawiającej miłości przeniknęło w najgłębsze tajniki mojego serca. Ty, który uzdrawiasz złamane serca i przewiązujesz ich rany, uzdrów tutaj i teraz moją duszę, mój umysł, moją pamięć i całe moje wnętrze. Wejdź we mnie, Panie Jezu, podobnie jak wszedłeś do domu, w którym przebywali Twoi zalęknieni uczniowie. Ty stanąłeś pośród nich, mówiąc: „Pokój wam!” Wejdź do mego serca i daj mi Twój pokój. Napełnij mnie Twoją miłością. Wiemy, że miłość usuwa wszelki lęk. Przejdź przez moje życie i uzdrów moje serce. Wiemy, Panie Jezu, że czynisz to zawsze, ilekroć Cię o toprosimy. Proszę Cię więc razem z Maryją, moją Matką która była obecna na weselu w Kanie, gdy zabrakło wina a Ty odpowiedziałeś na jej pragnienie, przekształcając wodę w wino. Przemień moje serce i daj mi serce szlachetne, serce wrażliwe i czułe. Daj mi serce nowe. Spraw, aby wytrysnęły we mnie owoce Twojej obecności. Daj mi owoc Twojego Ducha, którym jest miłość, radość, pokój. Spraw, aby zstąpił na mnie Duch błogosławieństw, abym mógł zakosztować i znajdować Boga codziennie, żyjąc bez kompleksów i bez zranień, razem z innymi, razem z moją rodziną, wspólnie z moimi braćmi. Dzięki ci składam, Ojcze, za to, co czynisz dziś w moim życiu. Składam Ci dzięki z całego serca, ponieważ Ty mnie uzdrawiasz Ty mnie uwalniasz to Ty rozrywasz moje kajdany i dajesz mi wolność. Dzięki Ci, Panie Jezu, ponieważ jestem świątynią Twojego Ducha, a ta świątynia nie może zostać zniszczona, ponieważ jest domem Bożym. Dzięki Ci składam, Duchu Święty za wiarę. Dzięki Ci za miłość, którą włożyłeś w moje serce. Jak wielki jesteś Panie, Boże Trójjedyny. Bądź błogosławiony i uwielbiony, o Panie!
Stacja IX – Pan Jezus upada pod krzyżem – WĄTPIĄCYM DOBRZE RADZIĆ! Potem rzekł do swoich uczniów: «Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie». (Łk 12, 22-23) Panie Jezu!
Rozważania drogi krzyżowej opracowane przez ks. Piotra Połomskiego. Moje codzienne chrześcijańskie życie jest drogą odpowiedzialności za siebie, drugiego człowieka, społeczeństwo. A to oznacza trud i zmaganie o ocalenie własnej godności w obliczu prób. Każde powołanie chrześcijańskie odzwierciedla w jakiejś mierze drogę, którą Chrystus przeszedł na ziemi. Po co rozważać tajemnicę Męki Chrystusa nam – ludziom, którzy mają sensowne plany na przyszłość i w miarę poukładane życie i sprawy?! Tradycja, forma pobożności?! Po co Mi Adwent, po co się przygotowywać na spotkanie z Jezusem- przyjdzie, to przyjdzie, i pójdzie, zaraz po Pasterce. A jednak przez wiarę doceniam to oczekiwanie na Jezusa. I chcę uczynić całe moje życie Adwentem- jak Karolina, dla której ten okres przygotowania na spotkanie był krótki, jednak przeżyty świadomie i z miłością do Oblubieńca, na którego wyglądała z zapasem oliwy w swojej lampie. Odkrywam tajemnicę mojego życia na drodze Męki Chrystusa. Odkrywam, że nawet w moim bezpiecznym świecie, codziennie przemijam. Mogę umierać sam, aż do śmierci. Mogę też umierać z Jezusem, aż do zmartwychwstania. Stacja I Pan Jezus skazany na śmierć Nic nowego. Dzisiaj na świecie też mordują w majestacie prawa niewinnych. Syria, Irak, Nigeria- to jest tak daleko. Śmierć Karoliny- to było tak dawno temu. Żeby tylko mnie to nie spotkało. Fałszywe oskarżenie, sąd. Tylu podłym ludziom zbrodnie i przestępstwa uchodzą bezkarnie. A Pana Jezusa skazali. Nawet się nie bronił. To niedorzeczne. Dziś mamy adwokatów. Wybronią nawet najgorszego przestępcę. Jak można się było dać skazać na drogę krzyżową. Ja się nie dam życiu oszukać. Poradzę sobie. Zawalczę. Może nie zawsze uczciwie, ale ja nie chcę chyba skończyć tak jak Pan Jezus na krzyżu, jak Karolina w lesie zimnym i głuchym. Ja przechytrzę i cierpienie i śmierć. Jestem mocnym i sprytnym człowiekiem. Obronię siebie i najbliższych. Nie pozwolę im na drogę krzyżową. Poukładam sobie przyszłość. Kredyty mi w tym pomogą. I studia i praca, fundusze emerytalne. Nie pozwolę się nikomu skazać na cierpienie i śmierć. Jedno życie, zatem musi być spokojne, wygodne i przyjemne. Stacja II Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona Nie rozumiem po co się męczyć z tym krzyżem. Można było oszukać, wyrzec się wszystkiego, zaprzeczyć, kombinować przed Piłatem. Taki młody i mądry, tyle mógł jeszcze zdziałać. Karolina też mogła się wybronić przez uległość- tyle dobra mogła zrobić w życiu. Po co brać ten krzyż na ramiona?! Tu i teraz?! Jeszcze nie pora na to. Jeszcze jestem za młody. Albo już za stary. Muszę odpocząć. Coś mi się od życia należy. Proszę mi okazać szacunek i dać święty spokój. Ja nie jestem Panem Jezusem. Ja nie wezmę krzyża na ramiona. Wolę żyć spokojnie. Bezstresowo. Stacja III Pierwszy upadek Zaraz po rozpoczęciu pierwsza porażka. Niby najważniejsze wydarzenie zbawcze, a zaczyna się od upadku. Tak się przecież nie da dzisiaj. Zniszczą mnie i zjedzą jak się naiwnie poddam cierpieniu. Ja nie upadnę. Ja się wypromuję i osiągnę w życiu wiele. Ogołocenie z sukcesu, satysfakcji przychodzi na mnie często. Czy jest sens wstawać i iść dalej? A kiedy mi nie wychodzi tak jak planowałem. Skąd mam wziąć wiarę i sens moich zmagań? Chciwość, chęć zysku i kariery to za słaba motywacja, aby szlachetnie przeżyć kilkadziesiąt lat życia. Upadek ukazuje mi prawdę o sobie samym. O moich najgłębszych motywach działania. Tych zakrytych przed innymi ludźmi. Za tę prawdę dziękuję Bogu. Stacja IV Pan Jezus spotyka swoją Matkę Matka, która nie może pomóc i bezradnie patrzy na cierpienie ukochanego Syna. Dzisiaj w szpitalach tysiące matek patrzą bezradnie na cierpienie własnych dzieci. Matka Karoliny patrzyła na zwłoki córki- co czuła? Dalej- tysiące matek patrzą, jak ich dzieci rujnują sobie życie wskutek złych wyborów moralnych. Maryjo, spotykam Cię na mojej życiowej drodze. Jakże bezradna jesteś wobec mojej wolności, której często tak nieroztropnie używam. Patrzę Matko Jezusa w Twoje oczy, w Jasnogórskiej ikonie. Nie wstydzisz się mojego upadku. Szanujesz mnie i jesteś obecna. Nie pomagasz?! A niby w czym masz pomóc. Moi rodzice też mi nie pomogą, jestem już zbyt dorosłym człowiekiem. Bądź przy mnie zawsze Maryjo, Matko Jezusa. Stacja V Szymon Cyrenejczyk Zmusili go do pomocy to pomógł. Jak wiele dzisiejszych instytucji dobroczynnych. Niech ludzie widzą jak działamy i niech nam dadzą 1 % podatku dochodowego. Trzeba zrobić ulotki, rozprowadzić. Działalność charytatywna ładnie wygląda w curriculum vitae. Jestem wolontariuszem i pomagam komuś przeżywać cierpienie. Mogę być z siebie dumny. Dzięki Bogu mogę pomóc w niesieniu tego krzyża, ale sam go dźwigać nie muszę. Zrobię dla kogoś paczkę świąteczną, ale już on sam nie będzie dla mnie ważny, nie pocieszę go, jedynie zaspokoję swoją pychę. Skończy się ta droga krzyżowa, wrócę do swoich zajęć. Szczerze to ja nie wiem czy bym Panu Jezusowi wtedy pomógł dobrowolnie. Przecież Go skazali, wyszydzili. Nie był lubiany, ani popularny. Przegrałby w każdym sondażu. Czy warto się z takim skazańcem zadawać?! Jeszcze by sobie źle o mnie pomyśleli. Skoro św. Piotr się zaparł to ja chyba też nie we wszystkim muszę się dzisiaj zgadzać z Jezusem. Ewangelia jest piękna, ale ja mam własne poglądy na życie. A te kościelne nauki o moralności, obyczajach, o rodzinie i ludzkiej płciowości?! Ja Tobie Panie Jezu głosić Ewangelii dzisiaj raczej nie pomogę. Bo powiedzą, że jestem zacofany. Nie będę Szymonem Cyrenejczykiem ani z wyboru, ani z przymusu. Nie jestem naiwny i nie dam się wrobić. Stacja VI Weronika ociera twarz Jezusowi Ciekawe jakie motywy miała Weronika ocierając twarz Jezusa? Przecież na tym świecie nie ma nic za darmo. Odważna? Miłosierna? A może jakaś zdesperowana wielbicielka? Może pod wpływem chwili? Może chciała zaistnieć przed kimś? A może Karolina też umierała z myślą o przyszłej chwale, jak starożytny poeta- „Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu…” Ja też widzę zmęczonych ludzi, zniszczonych przez siebie samych, ludzi w rynsztoku, takich których nikt nie kocha i nie potrzebuje. Sami wybrali taki los. Mogli się uczyć, pracować. Żebrać jest najłatwiej. Ja za ciężko pracuję, żeby potem rzucać komuś nawet dwa złote na ulicy. Kawałek chleba może i dam, ale za pieniądze coś sobie dobrego kupię. Nie będę przyjmował na siebie czyjejś nędzy i problemów. To niehigieniczne. Jeszcze się czymś zarażę. Piękny gest Weroniko. Ale jak wszystko na tej drodze krzyżowej, trochę niedzisiejszy. Karolino, piękny gest- ale w dzisiejszym świecie pewnie nie dałabyś rady… Stacja VII Drugi upadek Pana Jezusa Nie dziwią mnie moje upadki. Grzeszyłem i będę grzeszył. Czy jest sens znowu się nawracać?! Po co mam iść do spowiedzi i komunii skoro to nieskuteczne. Poczekam na starość. Wtedy się nawrócę. Przed śmiercią. Karolino, po co się męczyłaś i broniłaś czystości- na koncu życia mogłabyś się oczyścić. Po co mam się męczyć cały Adwent porannym wstawaniem na roraty, wyrzeczeniami, uczynkami miłosierdzia. Panie Jezu, po co się podnosisz i idziesz na śmierć?! Nie rozumiem. Przecież można tu zostać, można się wycofać, uciec, błagać o litość. Wyrzec się wszystkich wartości w które wierzę. Można zejść z drogi krzyżowej na drogę konsumowania życia. Panie Jezu, co Ty robisz?! Karolino, co Ty zrobiłaś ze swoim życiem?! Po co męka?! Po co wierność sumieniu i Bogu aż do umęczenia. Patrzę jak się podnosisz, bierzesz krzyż i idziesz dalej. Nic nie rozumiem. Przecież dzisiaj nikt normalny tak nie robi. Można żyć wygodniej. Nie trzeba się męczyć. Stacja VIII Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty Jak miło się czasem nad sobą poużalać i porozczulać. Niech mi inni współczują moich problemów. Panie Jezu, czemu im mówisz, żeby płakały na sobą i nad swoimi dziećmi? Przecież to Ty jesteś umęczony i pobity i to Ty idziesz drogą krzyżową a nie one. Tyle dzisiaj tandetnego współczucia i fałszywych łez. W serialach, w programach i w relacjach międzyludzkich. Tyle rożalenia nad losem Karoliny i jej męczeństwem. Płaczmy raczej nad sobą i nad fałszywymi przejawami współczucia, które nie prowadzą do nawrócenia i zrozumienia wyboru jakiego dokonała Karolina. Człowiek, który godnie niesie własne cierpienie szybciej wygra z życiem niż ten, który żyje w świecie własnych fantazji i fałszywej ckliwości. Stacja IX Trzeci upadek Koniec. Dość. Życie jest bezsensowne. Ja nie widzę wyjścia z tej sytuacji. Skoro tyle grzeszę: ja i inni, to idę na moralny kompromis ze złem. Widać to nie takie złe skoro wielu ludzi żyje dzisiaj przeciw Ewangelii. Karolina zapewne również widziała wiele takich kompromisów wokół siebie- czemu nie dostosowała swojego sumienia do ich sumień? Jak chcesz się Panie Jezu męczyć dalej to idź sam. Ja nie wygram z samym sobą. Nie dam rady dochować Ci dalej wierności. To wbrew logice życia. Wszyscy żyją w swoich upadkach i w miarę im się powodzi. Idź sam na krzyż. Jak chcesz to się podnoś. Ja zostanę. Mi tutaj wygodnie. W moim grzechu. Świat jest ciekawszy i weselszy niż Twoja smutna droga krzyżowa. Po co czekać w Adwencie na nadprzyrodzoną- czyli niewidzialną i nieodczuwalną przez zmysły radość z narodzin Jezusa, skoro już dziś mogę mieć wiele innych radości- szybszych i intensywniejszych Stacja X Jezus z szat obnażony Wszystko straciłeś Panie Jezu. Opłacało się?! Z miłości do ludzi?! Przecież w większości są podli. Odarli Cię nawet z ubrania. Jaki wstyd?! Umęczony, pobity, nagi przed tymi gapiami. Śmieją się z Ciebie. Z miłości do takich ludzi chcesz umierać?! Powinieneś z tym iść raczej do sądu, albo użyć swej Boskiej mocy i ich wyniszczyć. Ja naprawdę nic z tego nie rozumiem. Umierać z miłości do tego podłego świata?! Dzisiaj trzeba walczyć o swoje, a nie składać z siebie ofiarę. Co Ty robisz Panie Jezu?! Nie dziwne, że się Kościół sypie, że ludzie tracą masowo wiarę. Przecież to styl życia nie na dzisiaj. Nawet przykład ofiary Karoliny jest niedzisiejszy, nie warto jej naśladować. Nie warto się poświęcać niczemu i nikomu. Nie pozwolę się nikomu obnażyć. Nie stanę obok Ciebie jak życiowa ofiara. Trudno, sam wybrałeś Panie Jezu taki los. Może na obrazku w Kościele wygląda to zwyczajnie. Ale w praktyce życia ja się ogołocić nie pozwolę. Nikomu i z niczego. A na pewno nie z życia, jak Karolina. Stacja XI Jezus przybity do krzyża Odchodzę. Nie będę patrzył na taki horror. Zamęczyli bestialsko człowieka. Przybić do krzyża?! Gwoździami?! Nie będę patrzył na śmierć w hospicjum, w szpitalu onkologicznym. Nie będę słuchał o śmierci Karoliny- po co przywoływać tą scenę próby gwałtu. Co to ma znaczyć?! Skoro Bóg pozwala na takie cierpienie człowieka to chyba Go nie ma. Co za niewrażliwe serce. A świadkowie szydzili bezczelnie, żeby Jezus zszedł z krzyża. Boga nie ma, skoro umiera na krzyżu. Po śmierci nie ma nic. Wielu ludzi tak dzisiaj powie. Zatem wyrwę życiu ile się da: radości, władzy, pieniędzy, kariery, prestiżu, świętego spokoju. Zanim mnie życie przybije do krzyża. Zanim umrę. Wyrwę ile się da. Panie Jezu, a co Ty wyrwałeś przez te 33 lata na ziemi?! Karolino, a co Ty wyrwałaś przez 16 lat swojego życia? Mogliście sobie pożyć jeszcze i zakosztować uroków życia. Warto było tak umrzeć? Przecież dzisiaj ten krzyż chcą wyrzucać skąd się da. Bo człowiek jest wolny. I nikomu nie będziesz się pokazywał na krzyżu. Cierpienia można uniknąć. Wystarczy diagnoza prenatalna i usunięcie podejrzanego o wrodzone wady płodu ludzkiego, wystarczy eutanazja. Nie będzie krzyża. Człowiek ma prawo żyć wygodnie, nawet kosztem życia bliźniego. Mam prawo sprzedać życie wieczne za komfort osobisty tu na ziemi. Nie zabronisz mi tego. Nie zmusisz mnie do cierpienia. Nie będę patrzył w niebo. Wolę wypatrywać kolejne przedświąteczne promocje w supermarketach. Stacja XII Pan Jezus umiera na krzyżu I po wszystkim. Wracamy do codzienności. Umarł Jezus. Dwa tysiące lat temu. Szkoda. Wielu ludzi umiera. Trzeba żyć dalej. Mówią, że zmartwychwstał po trzech dniach. A kto to udowodni? Niech sobie Kościół głosi co chce. Mamy wolność. A demokracja zweryfikuje wszystko. Trzeba zrobić tylko sondaż ilu ludzi wierzy w zmartwychwstanie Jezusa. Ilu ludzi postąpiłoby tak, jak Karolina. Czy Syn Człowieczy – Jezus Chrystus - znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie ponownie w chwale na końcu czasów?! Czy Ty na to czekasz w Adwencie, czy chciałbyś, aby dziś stanął w chwale przed Tobą? Czy jesteś na to gotowy? Stacja XIII Pan Jezus zdjęty z krzyża Straszny widok. Zamordowany człowiek. Ściągają skatowane ciało z krzyża. W telewizji widzieliśmy gorsze masakry niż ta. Szkoda Pana Jezusa, ale taka śmierć na tle obozów koncentracyjnych, gułagów, kataklizmów, nie robi wrażenia. My mamy zdjęcia i filmy historyczne. A w kościele wiszą tylko święte obrazy z przedstawieniami Męki Jezusa. Na mnie widok śmierci i gwałtu nie robi wielkiego wrażenia. Zbyt wiele takich scen widziałem w szklanej rzeczywistości telewizji i gier komputerowych. Ani śmierć Jezus, ani śmierć Karoliny to żadna nowość. Moje ciało też kiedyś przygotują do pogrzebu. Ubiorą w elegancki strój, umalują, uczeszą, włożą do ozdobnej i polakierowanej trumny. Nawet nowe buty na ostatnią drogę. W zasadzie podobnie jak ja ubiorę się na wieczerzę wigilijną z rodziną i pasterkę. Będzie pogrzeb, potem obiad dla rodziny. Ciało Jezusa zawinęli w płótno, zanieśli zapłakani i zszokowani do grobu, żeby zdążyć przed szabatem. Tylko garstka ludzi poszła na pogrzeb wszechmogącego Boga. Bez kwiatów, bez orkiestry. „Idźcie, ofiara spełniona” „Oto wielka tajemnica wiary. Głosimy śmierć Twoją Panie Jezu …….” I oczekujemy Twego przyjścia w chwale… Stacja XIV Pan Jezus złożony do grobu Byłem na tylu pogrzebach. Popłaczą i zapomną. Potem znicze, kwiatki. Marmurowy nagrobek. Niech inni widzą. Karolinę też złożyli w grobie i były tłumy na pogrzebie- ale o niej nie zapomnieli- pamiętali. Ciało Jezusa? Może jednak archeologowie znajdą gdzieś Jego szczątki? Było już kilka fałszywych alarmów w historii. Mówili też niektórzy, że uczniowie wykradli ciało i pochowali gdzie indziej. Niech naukowcy szukają. Zmartwychwstał?! A gdzie jest w takim razie?! W niebie?! A kto widział niebo?! Był tam ktokolwiek?! Wrócił?! Ja też umrę. Nie wiem kiedy. Też mnie położą w grobie. Ale na wszelki wypadek chyba się każę skremować. A Kościół mówi, że Jezus zmartwychwstał. Może tak, może nie. Tylu uczonych ludzi w to nie wierzy. A poza tym czy Kościołowi można wierzyć po tych wszystkich co piszą w gazetach :aferach, skandalach, pazerności na władzę i pieniądze, mieszaniu się do polityki? Pan Jezus złożony do grobu. Kościół dzisiaj też się kończy. Badania statystyczne to potwierdzają. Co mam czynić? Czy ja też mam złożyć moje życie w grobie?! Czy ja mam żyć jak cierpiętnik według moralnej nauki Jezusa?! To przecież śmierć za życia. Czy mam przyjąć trudności, cierpienia, wszystkiego sobie odmawiać?! Czy ja mam umrzeć teraz?! Tyle planów, tyle perspektyw. A ja tutaj rozważam drogę krzyżową. Tradycja?! Próba zjednania sobie Bożej pomocy na najbliższe miesiące?! A może moje życie. Codzienna ofiara, wysiłek moralny i intelektualny. Panie Jezu. Ja nie wiem czy jest sens za Tobą iść w moim życiu?! Czemu ono jest takie trudne, czemu jest takie krzyżowe jak ta droga?! Jezu, ufam Tobie. Zakończenie Z Księgi Proroka Izajasza Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko! Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi. Rozważania Drogi Krzyżowej, odczytane w czasie nabożeństwa sprawowanego podczas 26. Światowego Dnia Młodzieży w Madrycie Stacja 1 Ostatnia Wieczerza Jezusa ze swymi uczniami Krzyż nieśli młodzi z Ziemi Świętej. Rozważania Drogi Krzyżowej STACJA 1 Jezus na śmierć skazany Przez sąd Piłata na śmierć skazany, Zbity, skrwawiony, sponiewierany, Niesłuszny wyrok przyjmie pokornie; Cierpi ogromnie! Wszystko to znosi dla mnie, człowieka, Choć wie, że męka straszna Go czeka, Jako Baranek za grzechy świata. Dla swego brata! STACJA II. Jezus bierze krzyż na swe ramiona Bierze krzyż ciężki na swe ramiona, Na których wkrótce niewinny skona; O, jakże gniecie belki tej ramię. Za ciebie, za mnie. Całego świata okrutne brzemię Aby wybawić Adama plemię Gotów jest dźwigać aż na Golgotę, By umrzeć potem! STACJA III. Jezus upada po raz pierwszy Pierwszy raz pada pod win ciężarem, W bólu ogromnym, niespotykanym, Musi iść dalej, mimo cierpienia, Aż do spełnienia. Wszystko z ogromnej swojej miłości. Przyjmuje wszystkie ludzkie podłości, Cierpi Syn Boga, Zbawca Jedyny Za nasze winy! STACJA IV. Jezus spotyka Matkę swoją Spotyka Matkę na swojej drodze. Matkę zbolałą , cierpiącą srodze. Pragnie pocieszyć Ją swym spojrzeniem, Czułym westchnieniem. Czy może większa być boleść w świecie, Gdy Matka widzi skrzywdzone dziecię. Kiedy Mu w bólu pomóc nie może, Cierpi w pokorze! STACJA V. Szymon Cyrenejczyk pomaga dźwigać krzyż Jezusowi Oprawcy, widząc, że Jezus słabnie I że pod krzyżem znowu upadnie, Szymona spośród tłumu zmuszają. Krzyż mu oddają. O, dobry Jezu, spojrzyj i na mnie. Spraw, abym krzyża twojego znamię Nosił w swym sercu z wiarą, miłością. Przyjął z radością. STACJA VI. Św. Weronika ociera twarz Jezusa Z tłumu przedziera się Weronika, Twarz Jezusową chustą dotyka, On jej zostawia jako podziękę. Odbitą mękę. I ja bym chciała, jak Weronika W drugim człowieku Ciebie spotykać, W chorych, cierpiących, zmęczonych srodze. Na swojej drodze. STACJA VII. Jezus upada po raz drugi Znowu upadasz o Jezu Drogi Pośrodku trudnej, krzyżowej drogi, Sił swych ostatkiem znowu powstajesz, Przykład nam dajesz. Wiesz, że brnąć musisz w pocie i trudzie, Gdy w koło Ciebie nieczuli ludzie, Za nich i za nas w bólu upadasz, Sobą nie władasz! STACJA VIII. Jezus pociesza płaczące niewiasty Nie płaczcie nade mną, o niewiasty drogie, Ale dzieciom swoim ukazujcie drogę, By nie zginęły z nędzy i grzechów, Po wieki wieków! Naucz mnie Jezu takiej miłości. Bym nawet w czasie mojej słabości Umiał dostrzegać bliźnich cierpienia. Nieść pocieszenia! STACJA IX. Jezus upada po raz trzeci W spiekocie dnia i pyle drogi Niesie swój krzyż nasz Jezus Drogi, Znowu upada, by znowu wstać Siebie nam dać, Jezus nasz Pan, Odwieczny Bóg, Gdybym tam był i pomóc mógł, Wiem, że grzechy me, uczynki złe. Tak gniotą Cię! STACJA X. Jezus z szat obnażony Już szczyt zdobyty, na szczycie góry, Stoi i czeka motłoch ponury, Oprawcy szatę z Pana zdzierają, Sobie podają! I tutaj jeszcze wielkie cierpienie. Nieludzka hańba, upokorzenie. Ten, który cały świat przyobleka Zhańbiony czeka! STACJA XI. Jezus do krzyża przybity Przybili Cię Jezu do drzewa krzyża, Kres męki Twojej już się przybliża. Ból przeogromny członki przenika, Serca dotyka. Krew Przenajświętsza spływa strumieniem, Zmaga się Jezus z strasznym cierpieniem, Za nasze grzechy i nasze złości, Z wielkiej miłości! STACJA XII. Jezus na krzyżu umiera O, Baranku Boży, na krzyżu rozpięty, Duch wraca do Ojca, już jest w niebo wzięty. Twe Najświętsze Serce dla nas utworzone, Włócznią przebodzone. O, najsłodszy Jezu, Boże mój i Panie, Który śmierć okrutną dziś poniosłeś dla mnie. Pozwól, abym oddał Ci serce w ofierze I kochał szczerze! STACJA XIII. Jezus zdjęty z krzyża Matko Przenajświętsza, Matko Boleściwa. Ty pod krzyżem stałaś z żalu ledwie żywa, Teraz trzymasz w rękach swoich ciało Syna, Odkupiona wina. Pozwól mi o Matko płakać razem z Tobą, Nad Twym wielkim smutkiem i Twoją żałobą. Abyśmy za grzechy szczerze żałowali, Zbawienia doznali! STACJA XIV. Jezus do grobu złożony Składają do grobu Zbawiciela ciało, Co za nasze grzechy na krzyżu skonało, O, jak wielka miłość umrzeć za grzesznika. Żal serce przenika! Chcemy Ci dziękować Jezu nasz i Panie, Za okrutną mękę, okrutne konanie, Niech Ci chwała będzie teraz i wieczności, Za cud miłości! Zmartwychwstanie Zwycięstwo życia nad śmiercią, Okrutna śmierć pokonana; Największy cud nad cudami To zmartwychwstanie Pana. W tym jednym akcie Chrystusa Nadzieja nasza zawarta; Życie nabrało sensu, Droga do nieba otwarta. Ból, rozpacz i życia trudy Nie ważne nasze cierpienia, Które nas dręczą i gniotą, Wobec nadziei zbawienia. Błysk światła, chwilka, jak oddech W człowieczym ziemskim trwaniu; Tam wieczność z Bogiem w jedności, W chwalebnym z Nim zmartwychwstaniu!

Spróbujmy przejść czternaście stacji Drogi Krzyżowej naszego Zbawiciela, zachowując wewnętrzne wyciszenie, skupienie. Zabierzmy duchowo na tę Drogę nasze rodziny, naszych najbliższych. Zabierzmy to, co jest w naszych rodzinach trudne, z czym sobie nie potrafimy poradzić. Zanieśmy troskę każdego z nas o swoją rodzinę we wspólnej

Rozważania Drogi Krzyżowej przygotowane przez wolontariuszy MWDB pracujących w Zambii. Stacja I: Jezus na śmierć skazany (Abraham, 15 lat, Mansa) „Mam 15 lat. Nigdy nie chodziłem do prawdziwej szkoły. Ostatnie trzy lata spędziłem w szkole garażowej sióstr salezjanek. Nie chodziłem tam zbyt często. Czasami wolałem włóczyć się ze starszymi kolegami, a czasami musiałem sprzedawać warzywa na naszym małym straganie przed domem. Do prawdziwej szkoły chodził kiedyś tylko mój najstarszy brat. Nasz tata dużo pije. Wszystkie pieniądze wydaje na alkohol. Dlatego też żadne z nas nie chodzi teraz do szkoły. Umiem trochę pisać, ale nie potrafię czytać. Nie jestem w stanie przeczytać nawet jednego słowa. Nawet jeżeli miałbym pieniądze jestem już za duży, żeby pójść do pierwszej lub drugiej klasy. Bez szkoły, a tym bardziej bez umiejętności czytania czy znajomości angielskiego, nie mam nawet co marzyć o pracy. Jaka przyszłość może spotkać takiego chłopaka jak ja, w takim miejscu jak to?”. Módlmy się, żebyśmy nie osądzali nikogo przez pryzmat tylko tego, co my sami jesteśmy w stanie dostrzec, ale abyśmy potrafili patrzeć na drugiego człowieka z otwartym, pełnym miłości oraz wyrozumiałości sercem. Stacja II: Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona (Miriam, 26 lat, Mansa) „Mam 26 lat. Kiedy byłam mała, zmarli moi rodzice. Mam jeszcze młodszego brata. Wychowywała nas babcia. Kiedy skończyłam szkołę, zmarła moja kuzynka. Osierociła dwie córeczki. U nas w Zambii, w takiej sytuacji dzieci bierze pod opiekę dalsza rodzina. W tym przypadku to byłam ja. Ledwo skończyłam szkołę i musiałam zająć się dwiema małymi dziewczynkami. W Mansie nie jest łatwo o pracę, szczególnie jeżeli nie ukończyło się żadnych studiów. A ja nie miałam rodziny, która mogłaby mi pomóc. Wtedy z pomocą przyszły siostry salezjanki. To one mi pomagają. Dzięki nim jestem w stanie co jakiś czas sobie dorobić, a moje dziewczynki mogły chodzić za darmo najpierw do przedszkola, a teraz szkoły. Dziewczynkami zajmuję się już od sześciu lat. Nie pamiętam nawet czy kiedyś chciałam iść na studia. Teraz to i tak nieważne. Pamiętam tylko, że musiałam wziąć za nie odpowiedzialność i stać się ich nową mamą. Zapewnić im dobrą przyszłość i dać dom, który straciły. Nie miałam wyboru”. Módlmy się o siłę i wytrwałość dla tych, którzy z pokorą oraz ufnością biorą swoje życie takim jakie jest, aby dalej mogli swoim przykładem pokazywać nam, co to znaczy naśladować Chrystusa. Stacja III: Pierwszy upadek pod krzyżem (Remi, Mansa) „Jest nas w domu ósemka – ja, moje rodzeństwo i moja mama. Jestem najstarszym dzieckiem. Kiedy rok temu umarł nasz tata, cały mój świat się zawalił. Byłem wtedy jeszcze w 10-tej klasie. Bardzo się bałem. Tylko tata pracował – to on nas utrzymywał. Mama była załamana. Została sama z siódemką dzieci, bez pracy, bez perspektyw i bez oparcia w mężu. Wraz z tatą umarły moje marzenia o studiach i o lepszej przyszłości. Jako najstarszy syn, to ja powinienem zatroszczyć się o naszą rodzinę. To na mnie spoczywa obowiązek tego, który pomoże mamie w utrzymaniu i wychowaniu mojego rodzeństwa. Jak tylko ukończę szkołę, muszę znaleźć jakąkolwiek pracę. Muszę znaleźć pracę, żeby im pomóc. Boję się. Szczególnie o moje siostry – nie chcę, żeby musiały stać na ulicy i zarabiać na życie swoim ciałem. Tak bardzo się boję”. Módlmy się za tych, którzy znaleźli się w ciężkich sytuacjach życiowych, aby odnaleźli w Chrystusie moc i siłę do dalszej drogi oraz wiarę w lepszą przyszłość. Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę (Chungu, 12 lat, Mansa) „Mam 12 lat. Jak byłem młodszy, chodziłem do szkoły. Ukończyłem nawet dwie klasy. Moja mama pije dużo alkoholu. Rzadko widuję ją trzeźwą. Nie przejmuje się ani mną, ani moim rodzeństwem. Nie kupuje nam nowych ubrań, ani butów, bo wszystkie pieniądze wydaje na alkohol. Mój młodszy braciszek ma tylko trzy latka i biega cały dzień poza domem. Mama nie przejęła się i nie odwiedziła go nawet w szpitalu, kiedy ktoś poczęstował go dużą ilością piwa. Sama była wtedy pijana. Często zastanawiam się, czy moja mama bardziej nie kocha alkoholu niż nas. Chociaż ostatnio jest trochę lepiej. Mama nadal dużo pije, ale postanowiła znowu zapisać mnie do szkoły. Kupiła mi nawet mundurek! Taki z zielonymi spodniami i białą koszulą, a do tego czarne buty. Tak się cieszę! Bardzo chciałem iść do szkoły!” Módlmy się za mamy, które się pogubiły, za nie i za ich dzieci, aby przez wstawiennictwo Maryi na nowo odkryły swoje powołanie do macierzyństwa, a także by na jej wzór uczyły się miłości do swoich dzieci. Stacja V Stacja V: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi (Mathews, Mansa) „Kilka lat temu zdarzył mi się poważny wypadek. Jak każdego dnia, tak i wtedy, w porze deszczowej, wracałem do domu przez gęsto zarośniętą trawę. Nie miałem wiele szczęścia, ponieważ napotkałem węża, który mnie ukąsił w łydkę. Mimo pomocy, lekarze w szpitalu w Mansie musieli mi odciąć nogę aż po kolano. Od tamtej pory chodzę o dwóch kulach. Nie mogę grać z chłopakami w piłkę nożną. Nie mogę skakać i robić fikołków jak inne dzieci. Mimo mojej niepełnosprawności ludzie traktują mnie jak swojego. Kiedy upadnie mi kula, pomagają mi po nią sięgnąć. Podczas spacerów nad rzeką podadzą pomocną dłoń, żeby przeskoczyć kałuże czy wysokie pagórki. Są też tacy, którzy, jak równy z równym, chcą ze mną powalczyć i się powygłupiać. Pozwalają mi wtedy zapomnieć o moim trudzie, który zmienił mnie cieleśnie, ale z pewnością nie odłączył mnie od miłości Chrystusa”. Panie Jezu, otwórz szeroko nasze serca i oczy na cierpienie innych ludzi. Stacja VI Stacja VI: Weronika ociera twarz Panu Jezusowi (Patrick, Mansa) „Mieszkając i wychowując się na czarnym lądzie w Zambii, od urodzenia słyszałem opinię, że moja skóra jest gorsza. Gorsza, ponieważ nie każdy człowiek tutaj skończył szkołę i jest wykształcony. Gorsza, bo biedniejsza, zaniedbana. Gorsza, bo przecież „sto lat za murzynami”. Zastanawiałem się niedawno, dlaczego tak nas postrzegają inni ludzie. Czemu nawet moja rodzina, którą kocham i akceptuję, tak mocno wierzy w słowa, że bielsza skóra jest lepsza. Ostatnio, gdy kąpałem się w misce z wodą przyjrzałem się sobie dobrze. Mam piękne czarne duże oczy, w których czasami pojawiają się diamentowe łzy. Mój nos jest płaski i malutki, a szerokie ciemnobrązowe usta podkreślają perłowo białe ząbki. Przyjrzałem się sobie dobrze i wiem, że Bóg stworzył mnie na swój obraz i podobieństwo”. Panie Jezu, spraw abyśmy w każdym człowieku zawsze dostrzegali Ciebie. Stacja VII: Drugi upadek pod ciężarem krzyża (Ruth, Mansa) „Miesiąc temu rozpoczął się kolejny rok szkolny w Zambii. Dla mnie jest to dopiero pierwszy rok, ponieważ wcześniej moich rodziców nie było stać na szkołę. Początki nie są łatwe. Mimo, że mam 11 lat, wciąż nie potrafię pisać. W domu rzadko kiedy używam ołówka lub długopisu. Zazwyczaj mam obowiązki: muszę zajmować się młodszym rodzeństwem, zbierać katapilę na farmie, a popołudniami gotować z mamą nshimę na obiad. Nie mam zatem dobrze wyrobionej ręki do pisania. Mimo to, wciąż chcę się uczyć i rozwijać. Swoją edukację rozpoczynam od prostych szlaczków, ale nie poddaję się, bo wiem, że, pomimo słabości, mogę dojść do upragnionego celu”. Panie Jezu, dodaj nam otuchy w trudnościach, abyśmy nie tracili nadziei na lepsze jutro. Stacja VIII: Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty (Dziewczynka z oratorium, Mansa) „Dzieci w Zambii jest bardzo wiele. Każda rodzina liczy co najmniej piątkę rodzeństwa. Ja mam trzy siostry i czterech braci. Niestety tylko część z nas chodzi do szkoły. Pozostali pomagają w pracach domowych lub opiekują się młodszymi. Ja mam zaledwie cztery lata, ale często biorę na swoje plecy owiniętą w czitengę młodszą siostrzyczkę i zabieram ją na wycieczki w głąb Mansy. Kiedy spacerujemy, zasypia na moich plecach. Zdarza się jednak, że płacze. Wtedy siadam w cieniu na brzegu ulicy, przytulam ją do swojego małego serduszka i szepczę: „talala baby”. Czasami sama zabiegam o uwagę i ciepło moich rodziców. Wtedy muszę udawać ból lub skaleczenie, aby co jakiś czas przypomnieć sobie rytm dużego serca mojej mamy”. Panie Jezu, wypełnij nasze dłonie ciepłem i miłością, aby niosły pocieszenie i ukojenie samotnych serc. Stacja IX: Trzeci upadek pod ciężarem krzyża (Chrispin, 11 lat, Lusaka) „Mam na imię Chrispin i jestem 11-letnim chłopcem. Mam brata bliźniaka. W ubiegłym roku uczęszczaliśmy razem do tej samej klasy. Teraz mój brat zdał do klasy czwartej, a ja powtarzam klasę trzecią. Na początku było mi bardzo przykro, płakałem. Zostałem oddzielony od brata i kolegów, których już znałem. Pomimo tej trudnej sytuacji, nie poddałem się. Jako jeden z pierwszych rozwiązuję zadania z matematyki i całkiem dobrze mi idzie. Jeszcze tylko muszę nauczyć się czytać... Będę się starać, aby zdać do następnej klasy”. Panie Jezu, tak często upadam. Proszę Cię, dodaj mi sił, abym zawsze powstawał i kierował wzrok mego serca ku Tobie. Nie pozwól mi zapomnieć, że Twoja miłość jest stokroć większa od moich słabości. Twoja miłość zdolna jest podnieść mnie z każdego mego upadku. Twoja miłość zwycięży wszystko. Stacja X Stacja X: Jezus z szat obnażony (Michael, 8 lat, Lusaka) „Mam na imię Michael. Mam osiem lat i jestem uczniem klasy trzeciej. Nie mam nowego, czystego mundurka w niebiesko czarną kratę jak niektóre dzieci. Moja błękitna koszula ma porwany kołnierzyk, a sweterek noszę jeszcze z przedszkola. Chyba dużo nie urosłem, bo wciąż pasuje. Nie przeszkadza mi to jednak cieszyć się, bawić czy biegać. Czasem też psocić, przecież jestem dzieckiem. Lubię chodzić do szkoły. Uśmiecham się i jestem radosny”. Panie Jezu, proszę naucz mnie, jak przyodziewać innych w miłość i dzielić się z drugim człowiek tym, co dobre. Proszę Cię też, aby to, co materialne nie zasłaniało mi Ciebie, abym potrafił mieć serce radosne jak dziecko i abym tą radością zarażał innych wokół. Stacja XI Stacja XI: Pan Jezus do krzyża przybity (Tapiwa, 11 lat, Lusaka) „Mam na imię Tapiwa. Mam dwóch braci i trzy siostry. Chodzę do trzeciej klasy. Pomimo, że jestem jeszcze dzieckiem, bo mam jedenaście lat, czasem opiekuję się moim młodszym rodzeństwem. Wiem nawet, jak przygotować nshimę. Gotuję ją dla młodszych sióstr w soboty, kiedy mama idzie do pracy. Rodziny w Zambii są bardzo liczne. Gdy pytam dzieci ile mają rodzeństwa, zaczynają liczyć, muszą się chwilę zastanowić. Często starsze rodzeństwo opiekuje się młodszym, mimo że sami są jeszcze dziećmi”. Panie Jezu, Ty nigdy ze mnie nie zrezygnowałeś. Nie wybrałeś łatwego życia, ale drogę trudną, która zaprowadziła Cię na Krzyż. Naucz mnie proszę odnajdywać Ciebie w każdej mojej sytuacji. Proszę Cię, aby pojawiające się trudności nie zatrzymały mnie, a umocniły na drodze do Ciebie. Stacja XII: Pan Jezus umiera na krzyżu (Anastazja, 2 lata) „Jestem Anastazja. Mam dwa lata i ważę cztery kilogramy. Spustoszenie w moim organizmie uczyniły dwie choroby – AIDS i gruźlica. Nie rosnę, nie przybieram na wadze, mój rozwój się zatrzymał. Świat oglądam z poziomu wózka dziecięcego lub z rąk opiekunki. Większość czasu śpię, poza tym płaczę. Czasem się uśmiecham. W szpitalu w Lusace nie dawali mi szans na przeżycie. Zostałam oddana do Kasisi przez własną matkę. Nie mogła zapewnić opieki mi, jej umierającemu dziecku. Zapewne mnie kochała, ale swój cenny czas musi poświęcić mojemu rodzeństwu, którego pewnie już nigdy w życiu nie zobaczę. Teraz, na przekór logice i diagnozom lekarzy trwam, moja iskra życia wciąż się tli”. Panie Jezu, pozwól mi zobaczyć Ciebie w chorych i umierających. Daj siłę, abym uwierzył, że cierpienie niewinnych dzieci ma sens – że dzielą one z Tobą wielką tajemnicę, która po ludzku jest nie do pojęcia. Stacja XIII: Pan Jezus zdjęty z krzyża (Chris, 8 lat) „Jestem Chris, mam osiem lat. Razem z moją mamą przyszliśmy do szpitala w Katondwe z daleka, z Mozambiku, w poszukiwaniu pomocy. Złamałem rękę, a nienastawiona źle się zrosła – nie mogę nią ruszać w łokciu. W moim kraju bycie kaleką to niemalże wyrok śmierci, bo prawie wszyscy utrzymują się z pracy fizycznej. Z taką ręką nikt mnie nie zatrudni, będę wyrzutkiem. Żeby opłacić pobyt w szpitalu, moja mama zatrudniła się jako sprzątaczka. W końcu nie mamy ze sobą żadnych pieniędzy…”. Maryjo, Matko Bolesna, po śmierci Syna przyjmujesz Jego Ciało pokryte ranami i kroplami zastygłej krwi. Ty bardzo dobrze wiesz, jak trudną rzeczą jest patrzeć na cierpienie własnego dziecka. Dziękuję za Twoją matczyną dobroć i opiekę, które towarzyszą mi w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Stacja XIV: Pan Jezus złożony do grobu Obok sierocińca w Kasisi, wśród zielonych drzew, znajduje się cmentarz. Przechadzając się między nagrobkami, dotykam ponad 100-letniej historii misyjnej Zambii. Spoczywają tu doczesne szczątki wielu misjonarzy i misjonarek. Salezjanie, siostry służebniczki, jezuici i kilka innych zgromadzeń. Wielu z nich to Polacy. Wielu zmarło w młodym wieku. W służbie Bogu i ludziom oddali swoje życie na misjach, z dala od ojczyzny, domu, rodziny. Ja mam zaszczyt oglądać owoce ich ciężkiej pracy w postaci szkół, sierocińców, szpitali, kościołów i wiary, która powoli zapuszcza korzenie w sercach ludzi zamieszkujących ten piękny kawałek Afryki. Panie Jezu, Ty najdoskonalszą ofiarą w postaci Twojego życia pokazujesz nam, że grób to nie koniec, a życie doczesne ma swoją kontynuację. Proszę Cię, abym umiał jak najlepiej wykorzystać dane mi talenty i czas mojego życia na służbę innym ludziom i Tobie. opr. ac/ac
1 marca 2021 • Duchowość monastyczna. Tyniecka Droga Krzyżowa. Rozważania ojca Włodzimierza Zatorskiego OSB. Idźmy tą drogą jako uczniowie, którzy chodzili za Panem Jezusem przez 3 lata, słuchali Jego nauki, widzieli w Nim Mesjasza i wiele się spodziewali. Z prawdziwych uczniów był na niej tylko Jan. Ale my także jesteśmy Jego
Droga Krzyżowa – to nabożeństwo nawiązujące do przejścia Pana Jezusa od miejsca skazania na śmierć (pretorium Piłata) na miejsce ukrzyżowania (wzgórze Golgoty). Droga Krzyżowa rozważana jest w 14 symbolicznych stacjach. Pismo Święte nie zawiera dokładnej trasy Drogi Krzyżowej, ale 9 spośród 14 stacji ma swą podstawę w ewangelicznych opisach męki Pańskiej. Rozważanie Drogi Krzyżowej, które zamieszczamy poniżej, to zapis objawień Pana Jezusa siostrze Józefie Menendez. Siostra pisała je – na polecenia Jezusa Chrystusa – bezpośrednio w trakcie tych objawień, dlatego są one jasne i zrozumiałe dla wszystkich. STACJA I – JEZUS SKAZANY NA ŚMIERĆ „Cierniem ukoronowanego i w płaszcz purpurowy przywdzianego przywodzą Mnie żołnierze do Piłata, dręcząc Mnie na każdym kroku swymi krzykami, obelgami i szyderstwami…. Piłat, nie znajdując we Mnie żadnej zbrodni, zasługującej na karę, zaczął Mnie znowu badać, pytając dlaczego mu nie odpowiadam, choć wiem, że on ma wszelką władzę nade Mną. Wtedy, przerywając milczenie, odrzekłem: „Nie miałbyś żadnej władzy, gdyby ci jej nie dano z góry, ale trzeba, aby wypełniły się Pisma!”. I zamilkłem na nowo, zawierzając się Ojcu Przedwiecznemu…. Piłat zaniepokojony ostrzeżeniem swojej żony, dręczony wyrzutami sumienia i obawą, że zbuntowany lud powstanie przeciw niemu, jeśli odmówi skazania Mnie na śmierć, ukazał Mnie tłumowi w tym godnym pożałowania stanie, do którego Mnie doprowadzano i zaproponował zwrócić Mi wolność i skazać zamiast Mnie Barabasza, znanego złodzieja. Ale tłum zawołał jednogłośnie z wściekłością: Niech umrze! Chcemy Jego śmierci, a uwolnienia Barabasza! O dusze umiłowane, patrzcie jak zrównano Mnie że złodziejem…, a raczej, jak postawiono Mnie niżej od najgorszego ze zbrodniarzy…. Słuchajcie wrzasków wściekłości, które podnoszą przeciw Mnie, żądając mojej śmierci. Zamiast uniknąć tej zniewagi, przyjąłem ją z miłości dla dusz i dla was… Chciałem wam pokazać, że ta miłość prowadziła Mnie nie tylko na śmierć, ale skłoniła do przyjęcia wzgardy, hańby i nienawiści ze strony tych właśnie, za których miałem wylać tak obficie swą Krew. Potraktowano Mnie jako wichrzyciela, człowieka pozbawionego rozumu, szaleńca… Przyjąłem to wszystko z największą słodyczą i najgłębszą pokorą. Nie myślcie jednak, że nie czułem wtedy odrazy i bólu… Przeciwnie, chciałem, aby moja ludzka natura świadczyła tego wszystkiego, co wy odczuwać będziecie, aby mój przykład wzmocnił was we wszystkich sytuacjach życia. Dlatego też, kiedy wybiła dla Mnie ta bolesna godzina, od której tak łatwo przecież mogłem się być wyzwolić, nie tylko tego nie uczyniłem, ale przyjąłem ją miłośnie, aby spełnić wolę Ojca…, wynagrodzić Jego Chwałę…, odpokutować za grzechy świata i zyskać zbawienie dla wielu dusz.” STACJA II – JEZUS BIERZE KRZYŻ NA RAMIONA „Podczas gdy wieczna zguba Judasza pogrążyła moje Serce w przepaści smutku, kaci, nieczuli na mój ból, złożyli na moich umęczonych ramionach twardy i ciężki krzyż, na którym miała się dopełnić tajemnica Odkupienia świata. Aniołowie w niebie! Spojrzyjcie na tego Boga, przed którym pochylacie się w ustawicznym uwielbieniu… patrzcie jak Stworzyciel całej cudownej natury wstępuje na Kalwarię, obarczony świętym i błogosławionym drzewem krzyża, na którym odda swe ostatnie tchnienie! Wy zaś, dusze, które chcecie Mnie wiernie naśladować, przypatrzcie się, jak ciało moje, wyczerpane tylu katuszami, posuwa się resztkami sił, krwią i potem zlane. Cierpi ono, a nikt nie współczuje jego boleści ! Prowadzi mnie tłum…. Żołnierze otaczają Mnie jak wilki, żądne pożarcia swej zdobyczy, i nikt nie ma litości nade Mną ! Idźmy do tych biednych dusz, które Mnie prześladują dlatego, że Mnie nie znają. Chcę im powiedzieć, kim Ja jestem, a kim są one: Jestem waszym Bogiem i waszym Ojcem, Waszym Stwórcą i Waszym Zbawicielem. Stworzeniami moimi jesteście, synami moimi, a także wykupionymi przeze Mnie, ponieważ za cenę mego życia i mojej Krwi wykupiłem was z niewoli i z tyranii grzechu. Macie duszę wielką, nieśmiertelną, stworzoną do szczęścia bez końca; wolę zdolną do dobrego, serce, które odczuwa potrzebę kochania i które chce być kochane… Jeśli w ziemskich i przemijających dobrach szukać będziecie zaspokojenia swoich pragnień, zostaniecie zawsze głodni i nigdy nie znajdziecie pokarmu, który by was nasycił. Żyć będziecie bez przerwy w walce z samym sobą, smutni, niespokojni, zmieszani…” STACJA III – JEZUS PO RAZ PIERWSZY UPADA POD KRZYŻEM „Wyczerpanie Moje jest tak wielkie, a krzyż tak ciężki, że osłabiony upadam w połowie drogi… Patrzcie teraz na tych ludzi, pozbawionych wszelkich uczuć ludzkich, jak brutalnie Mnie podnoszą; jeden ciągnie Mnie za ramię, drugi za ubranie, przylepione do ran…., ten Mnie ściska za gardło …., tamten chwyta za włosy …, inni kopią i okładają razami pięści…, krzyż spada na Mnie, przygniatając Mnie swym ciężarem. Kamienie przydrożne ranią Mi twarz …. Piasek i pył z krwią zmieszany zasłania Mi oczy, przylega do oblicza: Stałem się istotą najbardziej wzgardzoną na świecie! Mój pierwszy upadek otrzyma siłę dla nawrócenia się grzeszników zatwardziałych złem. Wy wszyscy, co pogrążeni jesteście w złościach i co przez jakiś czas żyliście, błąkając się jak tułacze, z powodu zbrodni… Jeśli popełnione winy zatwardziły wam i zaślepiły serca…., jeśli dla dogodzenia swoim namiętnościom, popadliście w najbardziej gorszące grzechy…, ach, kiedy dusza wasza zda sobie sprawę ze swego stanu i kiedy bodźce lub wspólnicy waszych upadków opuszczą was, nie dajcie się ogarnąć rozpaczy ! Dopóki w człowieku zostaje choć jedno tchnienie życia, jeszcze uciekać się może do Miłosierdzia i błagać o przebaczenie. Jeśli jesteś młody, a już złe prowadzenie się zdegradowało cię w oczach świata, nie lękaj się…! I chociaż świat słusznie uważa cię za zbrodniarza, gardzi tobą i opuszcza cię …, to przecież Bóg twój nie zgodzi na to, aby twoja dusza stała się łupem piekła…! Przeciwnie, pragnie On gorąco, abyś zbliżył się do niego, bo chce ci przebaczyć. Jeśli nie śmiesz do Niego mówić, to skieruj w Jego stronę wzrok swój i westchnienia swego serca, a wkrótce ujrzysz jak jego Dobra i Ojcowska ręka zaprowadzi cię do źródła przebaczenia i życia. Jeśli większą część swego życia dobrowolnie spędziłeś w bezbożności lub obojętności i, znalazłszy się nagle na progu wieczności, usiłuje cię zaślepić rozpacz …, o, nie daj się oszukać, bo jest jeszcze czas na przebaczenie…! Choćby ci tylko sekunda życia pozostała, w tej sekundzie możesz jeszcze pozyskać życie wieczne! Jeśli twe życie, dłuższe lub krótsze, upłynęło w nieświadomości i błędzie …, jeśli byłeś przyczyną wielkiego zła dla ludzi, społeczeństwa, a nawet religii i jeśli przez jakiś zbieg okoliczności poznałeś nareszcie, że się mylisz…, nie daj się pogrążyć ciężarowi swych win i zła, którego byłeś narzędziem. Dusza twoja, najgłębszym żalem przejęta, niech rzuci się w przepaść ufności i przybiegnie do Tego, który zawsze na ciebie czeka, aby ci wszystkie błędy życia twego przebaczyć.” STACJA IV – PAN JEZUS SPOTYKA SWOJĄ MATKĘ „Idźcie jeszcze za Mną – zachęca i mówi Jezus o kilka kroków dalej spotkacie moją Najświętszą Matkę. Z sercem przenikniętym boleścią idzie naprzeciwko Mnie z dwóch powodów: najpierw, aby na widok swego Boga nabrać siły do cierpienia …, potem, aby przez swą heroiczną postawę dodać swemu Synowi odwagi do dokończenia dzieła Odkupienia. Pomyślcie o męczeństwie tych dwóch serc: Moja Matka miłuje przecież swego Syna nade wszystko …, i nie tylko nie może Mu służyć, ale przeciwnie wie, jak bardzo Jej obecność powiększa moje cierpienia. Ja znowu na świecie najwięcej miłuję Matkę moją ! I nie tylko, że nie mogę Jej pocieszyć, ale żałosny stan, w którym Mnie widzi, sprawia Jej ból, podobny do mojego, ponieważ śmierć, którą Ja cierpię w moim ciele, Matka moja nosi w swoim Sercu. Ach, Jej oczy nie mogą oderwać się ode Mnie, a moje, zaprószone i zakrwawione, zatrzymują się na Niej ! Nie pada ani jedno słowo, ale ile mówią sobie nasze Serca przy tym bolesnym spotkaniu ! Wszystkie katusze mojej męki znała z objawienia Bożego. Kilku moich uczniów, chociaż z dala, z obawy przed Żydami, usiłowało się też dowiedzieć o tym, co się działo, aby Jej to donieść… Skoro tylko dowiedziała się, że wyrok śmierci został wydany, wyszła na moje spotkanie i nie opuściła Mnie już aż do chwili złożenia mnie w grobie. Matka Boża tak powiedziała do siostry Józefy: „Od dzieciństwa miałem poznanie spraw Bożych i świadomość nadziei pokładanych w przyjściu Mesjasza. Dlatego, kiedy anioł zwiastował Mi Tajemnice Wcielenia i kiedy stwierdziłem, że jestem wybrana na Matkę Zbawiciela ludzi, serce moje, chociaż bardzo poddane woli Bożej, pogrążyło się w bólu. Wiedziałem bowiem, ile to małe, Boskie Dziecię miało cierpieć, a proroctwo starego Symeona potwierdziło tylko moje Matczyne niepokoje. Możesz sobie wyobrazić, jakie były moje uczucia, kiedy patrzyłem na piękność mego Syna, na Jego twarz, Jego ręce i nogi i całą Jego postać, wiedząc, jakim katuszom będzie On musiał podlegać. Gdy całowałem Jego ręce, zdawało Mi się, że moje wargi SA już wilgotne od krwi, którą miała kiedyś wytrysnąć z zadanych Mu ran. Całując Jego nogi, w duchu widziałem je przybite do krzyża. Gdy gładziłem Jego prześliczne włosy, uprzytomniłam sobie, jak pokryje je krew i opasze cierniowa korona. Kiedy zaś w Nazarecie stawiał pierwsze kroki i wyciągnąwszy rączki, biegł na moje spotkanie, nie mogłam powstrzymać łez na myśl o tych rękach rozpiętych na krzyżu, na którym miał umrzeć”. STACJA V – SZYMON Z CYRENY POMAGA DŹWIGAĆ KRZYŻ JEZUSOWI „W drodze na kalwarię idzie za Mną Szymon, który pomaga Mi dźwigać krzyż. Po pierwsze, ten człowiek, choć ma dobrą wolę, jest jednak najemnikiem, ponieważ towarzyszy Mi i dzieli ze Mną ciężar krzyża, aby zarobić umówioną kwotę. Skoro więc czuje zmęczenie, zsuwa brzemię na moje barki, dlatego upadam jeszcze dwa razy wśród drogi. Po drugie, ten człowiek jest wynajęty, aby pomóc Mi dźwigać część krzyża, a nie cały krzyż. Szymon jest wynajęty, to znaczy, że spodziewa się pewnych korzyści za pracę, do której go zmuszono. Podobnie jest z wielu duszami, które idą za mną. Niewątpliwie zgadzają się one, aby Mi pomóc w niesieniu krzyża, ale troszczą się o pociechę i odpoczynek… Chcą one iść za Mną i w tym celu weszły na drogę życia doskonałego, ale przy tym nie porzucają własnych interesów, które stawiają na pierwszym planie. Skoro więc ciężar mego krzyża staje się dla nich zbyt dotkliwy, wtedy tracą równowagę i zrzucają z siebie krzyż. Dbają one o to, by cierpieć jak najmniej, mierzą wielkość swego zaparcia się, unikają różnych upokorzeń, zmęczenia , pewnych prac. Nieraz z żalem myślą o tym, czego wyrzekły się i dlatego starają się zabezpieczyć sobie przynajmniej pewne przyjemności…. Jednym słowem są to dusze tak interesowne i egoistyczne, że idąc za Mną więcej ze względu na siebie niż na Mnie, przyjmują tylko to, czego już uniknąć nie mogą, albo to, co je ściśle obowiązuje…. Te dusze pomagają jedynie część mego Krzyża i to w ten sposób, że zaledwie zdobyć będą mogły zasługi konieczne dla swego zbawienia. Ujrzą jednak w wieczności, jak daleko w tyle pozostały na drodze.” STACJA VI – JEZUS SPOTYKA WERONIKĘ „… Czy wiesz, jak wielką pociechą dla duszy cierpiącej jest mieć kogoś, kto z nią współczuje? Ty, która znasz czułość mego Serca, możesz zmierzyć głębię mej boleści, doznawanej wśród zniewag od moich wrogów i wśród opuszczenia przez moich uczniów. Jeśli jesteście słabe i lękacie się, że ustąpicie przed względem ludzkim, przyjdzie Mnie prosić o siłę, aby się zwyciężyć … Nie opierajcie się na sobie, ale uciekajcie się do Mnie z ufnością, a Ja was podtrzymam. Żyjąc wśród świata, w otoczeniu niebezpieczeństw i okazji do grzechu, nie wystawiajcie się same na niebezpieczeństwa. Czyż Piotr byłby upadł, gdyby był opierał się mężnie i nie pofolgował próżnej ciekawości…? Kiedy żołnierze prowadzili Mnie do więzienia, ujrzałem wśród służby Piotra i utkwiłem w nim swe spojrzenie. A on popatrzył na Mnie i gorzko zapłakał nad swym grzechem… W ten sam sposób spoglądam na duszę, która zawiniła. A ona? Czy ona patrzy na Mnie…? Czy te dwa spojrzenia krzyżują się zawsze ze sobą…? Niestety…! Ileż razy na próżno szukam oczami jej wzroku…. Dusza ta nie widzi Mnie, jest zaślepiona! Nalegam na nią łagodnie, a ona nie słyszy Mnie…. Wzywam ją po imieniu, ona zaś nie odpowiada Mi…. Staram się obudzić ją przez jakąś przykrość, a ona śpi dalej… Dusze umiłowane, jeśli nie będziecie spoglądać wcale w niebo, to będziecie żyły na ziemi jako bezrozumne istoty. Skierujcie umysł ku waszemu celowi…., ku ojczyźnie, która na was czeka. Szukajcie swego Boga , a spotkacie zawsze oczy Jego utkwione w was…, a w Jego spojrzeniu znajdziecie pokój i życie! Kiedy dusze nie mają możności, tak jakby nieraz pragnęły, aby pozostawać przez długie godziny w mojej obecności, ponieważ muszą wypoczywać, czy też zajmować się pracą, która je absorbuje, wtedy nic nie przeszkadza w zawarciu ze Mną umowy, prawdziwego pomysłu miłości, gdzie miłość więcej zaznacza się, niż to nieraz zdolny jest uczynić zapał w swobodnie i spokojnie odbywanych ćwiczeniach pobożności. A więc, idź na spoczynek, tak jak ci każe obowiązek, ale przedtem poleć władzom twej duszy, aby w ciągu snu zmysłów, nie przestawały lgnąć do jedynego przedmiotu twej miłości. Wystarczy jedna chwila, aby Mi powiedzieć „Panie idę spać, albo: idę do pracy, ale dusza moja zostaje z Tobą. Tylko zajęcia jej ustaną tej nocy, albo też zajmie się ona pracą, ale wszystkie władze moje zostaną pod Twym wpływem i serce moje zachowa dla Ciebie uczucia nieprzerwanej i najserdeczniej miłości”. STACJA VII – JEZUS UPADA PO RAZ DRUGI „Drugi Mój upadek zachęci dusze słabe, opanowane przez smutek i niepokój, do podniesienia się i postępowania z nowym zapałem drogą cnoty…. Dusza która żyła najpierw zachowując wiernie moje prawo, ale powoli ostygła i przyjęła wygodny dla siebie sposób życia zapominając kim jest, wzgardzając swymi aspiracjami do dobrego. Bóg wymagał od niej więcej wysiłku, ale ona, zaślepiona przez swe złe nawyki, popadła w lody oziębłości, który jest stanem gorszym od grzechu, ponieważ ogłuszone i uśpione sumienie nie czuje już wyrzutów sumienia i nie słyszy głosu Bożego. Zdarzy się, że jakiś silny wstrząs obudzi ją nagle i zobaczy pustkę oraz bezużyteczność swego życia dla wieczności…. Straciła niezliczone łaski…., a szatan, który nie chce wypuścić z ręki swej zdobyczy, korzysta z jej trwogi, doprowadza ją do stanu zniechęcenia, smutku i przygnębienia i powoli pogrąża w stan trwogi i rozpaczy ! Dusze umiłowane, nie słuchajcie tego okrutnego nieprzyjaciela ! Jak najprędzej rzućcie się do moich stóp i przejęte głębokim bólem, błagajcie o miłosierdzie i nie lękajcie się ! Chciałbym, aby zrozumiały, że będąc nawet w stanie grzechu, nie powinny oddalać się ode Mnie. Niech nie myślą, że nie ma już lekarstwa i że nigdy nie będą miłowane tak, jak dawniej. Przyjdźcie do Mnie wszystkie i nie lękajcie się, bo was kocham… Oczyszczę was w mojej Krwi i staniecie się bielsze nad śnieg. Grzechy wasze utoną w wodzie, którą ja Sam was obmyję i nic nie zdoła z mego Serca wydrzeć miłości, jaka mam dla was. Ja wam przebaczam. Na nowo zacznijcie życie gorliwe, a odnajdziecie swe stracone zasługi i łaska moja was nie zawiedzie. Jestem bowiem Bogiem Miłosierdzia, zawsze gotowy przyjąć ich do mego Serca…” STACJA VIII – JEZUS SPOTYKA PŁACZĄCE NIEWIASTY „Niewiasty wiedzione miłością dla Tego, który za nie cierpiał, postanawiają iść za mną drogą krzyża. Poświęcają się więc życiu doskonałemu i oddają się na moją służbę nie tylko, aby nieść część mego krzyża, ale żeby wziąć go w całości. Jedynym ich celem jest przynieść Mi ulgę i pociechę. Ofiarują się na wszystko, czego od nich zażąda moja wola i pragną jedynie spełniać moje upodobania. Nie myślą ani o zmęczeniu, ani o nagrodzie, ani o cierpieniu, które może z tego wyniknąć. Ich jedynym pragnieniem jest dowieść Mi swej miłości i pocieszyć moje Serce. Czy mój krzyż staje przed nimi pod postacią choroby, czy kryje się w zajęciach, nie odpowiadających ich upodobaniom, czy uzdolnieniom…., czy też przybiera formę zapomnienia lub pewnego sprzeciwu ze strony otoczenia, one go poznają i przyjmują z całym poddaniem, do jakiego ich wola jest zdolna. Nieraz pod wpływem wielkiej miłości do Mojego Serca i z pobudki czystej gorliwości względem dusz uczyniły to, co uważały za najlepsze w tej lub innej okoliczności. Tymczasem spotykają je za to różne przykrości i upokorzenia. Wtedy dusze te, natchnione jedynie miłością, odkrywają mój krzyż w tym niepowodzeniu, uwielbiają go, obejmują i ofiarowują wszelkie wynikłe stąd upokorzenia na moją większą chwałę. Tak, właśnie te dusze niosą prawdziwie cały ciężar mego krzyża, bez żadnego interesu, czy zysku, powodowane jedynie miłością. One to sprawiają ulgę i przynoszą chwałę memu Sercu. Bądźcie pewni, że wasze zaparcie się i cierpienia nie są daremne, ani bezużyteczne, mimo że nie wydają albo nie zdają nawet niezdolne do wydania owocu. Przyjdzie przecież dzień, kiedy ich żniwo będzie obfite. Dusza prawdziwie miłująca nie mierzy swych czynów i cierpienia swego nie waży. Nie szczędzi ona zmęczenia, ani pracy, nie oczekuje nagrody, ale ubiega się o to, co uważa za chwalebniejsze dla Boga. A ponieważ postępuje lojalnie, więc bez względu na wynik jej wysiłków, nie stara się ani uniewinniać, ani zapewniać o swych intencjach. Ponieważ zaś działa z miłości, jej wysiłki i trudy przynoszą zawsze chwałę Bogu. Dlatego dusza taka nie gorączkuje się i nie wpada w niepokój… Co więcej, nie traci pokoju, jeśli w jakiejś okoliczności napotyka na sprzeciw, prześladowanie lub upokorzenie: jedyną pobudką jej poczynań była miłość. Miłość też pozostaje jej celem ! Oto są dusze, które nie oczekują zapłaty i które szukają jedynie mojej pociechy, spoczynku i mojej chwały. Wzięły one mój krzyż i cały jego ciężar niosą na swych barkach.” STACJA IX – JEZUS UPADA PO RAZ TRZECI „Oto zbliżam się na Kalwarię. Tłum zaczyna szaleć, a Ja z trudnością tylko posuwam się naprzód …. I wkrótce wyczerpany zmęczeniem, upadam po raz trzeci. Trzeci upadek pomoże duszom wzbudzić żal w godzinę śmierci. Moim jedynym pragnieniem jest objawić duszom MIŁOŚĆ, MIŁOSIERDZIE I PRZEBACZENIE MOJEGO SERCA…. Tak, kocham wszystkie dusze, ale szczególne upodobania mam dla tych, które są słabsze i biedniejsze…! Chcę pokazać duszom, że nawet wtedy, gdy ciążą na nich największe grzechy, nie odmawiam im nigdy mojej łaski i nie oddzielam ich od tych, które miłuję w sposób szczególny. Moje Serce strzeże ich i tak jednym jak i drugim, zależnie od ich stanu, udzielam niezbędnej pomocy. Chcę, aby zrozumiały, że będąc nawet w stanie grzechu, nie powinny oddalać się ode Mnie. Niech nie myślą, że nie ma już lekarstwa i nigdy nie będą miłowane tak, jak dawniej … Nie, biedne dusze, nie takie są uczucia Boga, który ma wylać za was Krew. Przyjdźcie do Mnie wszystkie i nie lękajcie się, bo was kocham… Oczyszczę was w mojej Krwi i staniecie się bielsze nad śnieg. Grzechy wasze utoną w wodzie, którą Ja Sam was obmyję i nic nie zdoła z mego Serca wydrzeć miłości, jaką mam dla was. … Kiedy jakaś z moich dusz upadnie, jestem zawsze przy niej, aby ją podnieść, jeśli tylko upokarza się z miłością. Nie ten jest najszczęśliwszy, kto nigdy nie potrzebował przebaczenia, ale ten, który wiele razy musiał się upokarzać. Jeśli dusza upokarza się, nawet po upadku w największe grzechy, to wynosi z tego korzyść. Jedynie pycha pobudza gniew mego Ojca, który nienawidzi jej nieskończoną nienawiścią… Pycha zaślepia duszę ! Zapomina ona, że jestem jej Bogiem i że sama beze Mnie jest niczym. Co za znaczenie ma wynoszenie się tutaj na ziemi ! Nędza takiej duszy, której jedynym pragnieniem jest uwielbiać Mnie i pocieszać, nie jest dla Mnie przeszkodą w miłości. Przez swoje upokorzenie otrzymuje ona łaski dla wielu innych. Ja wywyższę pokornych. Ich słabości, a nawet ich upadki, nie przeszkodzą Mi. Chcę tylko pokory i miłości…! Nie lękaj, jeśli jeszcze nie raz upadniesz. Bo tylko niepokój i zmieszanie się oddala dusze od Boga. Przepraszaj…. Chcę, abyś była bardzo mała i pokorna i zawsze uśmiechnięta. Tak, chcę; byś żyła w radości, ale staraj się być zawsze surową dla siebie. Wybieraj często to, co cię kosztuje, pozostając zawsze radosną i wesołą, bo służąc Mi w pokoju i radości, przyniesiesz memu Sercu najwięcej chwały…. Nie lękaj się, Serce moje wynagradza za upadki twoje i wszystkich moich dusz. Żądam jedynie, aby Mu ufały. Chcę, aby Mnie miłowały, bo łaknę miłości….. Miłość pociesza, miłość się uniża, miłość jest wszystkim…! Kochaj i nie lękaj się. Chcę tego, czego ty nie chcesz, ale też mogę to, czego ty nie będziesz mogła. Do ciebie należy nie wybór, ale oddanie się.” STACJA X – JEZUS ODARTY Z SZAT „Przybyliśmy do kresu drogi. Popatrz, z jaką zażartością ci nieczuli ludzie Mnie otaczają…. Jedni chwytają krzyż i kładą go na ziemi…. Drudzy zdzierają Mi szaty…., otwierają się moje rany …. I znowu płynie krew…. Pomyślcie, dusze umiłowane, jaki wstyd ogarnął Mnie, gdy stanąłem tak na oczach tłumu. Jakiż ból dla mego ciała i jakież zawstydzenie dla mojej duszy…! Tunikę, w którą Matka moja z taką pieczołowitością i delikatniejszą przyodziała Mnie w pierwszych latach mego życia i która razem ze Mną rosła, zdzierają teraz ze Mnie żołnierze, rzucają o nią los…! Podzielajcie boleść mojej świętej Matki, która patrzy na tą straszną scenę…. Popatrzcie jak pragnęłaby dostać tę tunikę, nasiąkniętą i zabarwioną moją krwią ….! Jezus jest bez ruchu…, bez szat…, bez czci i wolności… Wszystko Mu wydarto…! Nikt nie ma nad Nim litości, nikt nie współczuje Jego cierpieniu! Do katuszy, które już cierpi, dodają wciąż nowe szyderstwa, zniewagi i cierpienia. Jeśli kochasz Mnie naprawdę, czyż nie uczynisz wszystkiego, aby się do Niego upodobnić…? Czy poskąpisz czegoś, aby Mnie pocieszyć…? Czy odmówisz czegokolwiek mojej miłości…?” STACJA XI – JEZUS PRZYBITY DO KRZYŻA „Wybiła godzina! Kaci rozciągają Mnie na krzyżu. Chwytają moje ręce i naciągają je tak, aby dłonie dosięgły otworów przedtem już wydrążonych w drzewie. Za każdym wstrząsem głowa moja chwieje się na wszystkie strony…. Ciernie korony wgłębiają w głowę… Słuchajcie pierwszego uderzenia młota, który przebija moją prawą rękę ! Dźwięk jego rozlega się aż w głębinach ziemi…! Słuchajcie znowu: oto przykuwają moją rękę lewą … Na ten widok drżą niebiosa, kajają się aniołowie…. Po przebiciu moich rąk, w okrutny sposób naciągają moje nogi: otwierają się rany … Rwą się nerwy… Kości wychodzą ze stawów…. Straszny ból…..I oto stopy moje przebite i znowu krew zrasza ziemię… Któż jest Ten, co tak cierpi, jako ofiara za te niezliczone niegodziwości…? To jest Jezus Chrystus, Syn Boży …! Oto Bóg został przybity do Krzyża ! Ten, który stworzył niebo i ziemię i wszystko, co istnieje…. Ten, który daje wzrost roślinom i życie wszystkim istotom…. Ten, który stworzył człowieka i którego nieskończona potęga utrzymuje przy życiu cały wszechświat …. Oto On jest tutaj rozciągnięty, nieruchomy, wzgardzony i ogołocony ze wszystkiego! Wkrótce jednak mnóstwo dusz przyjdzie do Niego, aby go naśladować i pójść za Nim… Porzucą one wszystko: majątek, dobrobyt, zaszczyty, rodzinę, ojczyznę byle tylko przynieść Mu chwałę i dowieść miłości, która Mu się należy. Oto żołnierze przewracający krzyż, aby umocnić z drugiej strony końce gwoździ, by ich ciężar mego ciała nie wyrwał…. To święte ciało daje ziemi pocałunek pokoju…! W tej chwili szczyt Kalwarii staje się świadkiem przedziwnego widoku….. Na modlitwie mojej Matki, która w swej bezsilności błaga Ojca Niebieskiego o miłosierdzie, zstępują zastępy aniołów….. Podtrzymują one moje godne uwielbienia ciało, aby nie musnęło ziemi i nie zostało zgniecione pod ciężarem krzyża! I podczas gdy uderzenia młota rozbrzmiewają od krańca do krańca przestrzeni, drży świat, w niebie nastaje głęboka cisza, a wszystkie duchy anielskie kajają się w adoracji. Oto Bóg został przybity do krzyża.” STACJA XII– JEZUS KONA NA KRZYŻU „Oto godzina odkupienia świata ! Podniosą Mnie teraz z ziemi i wystawią na widowisko i na pośmiewisko tłumu…., ale równocześnie jako przedmiot podziwu dla dusz… ! Świat odzyskał pokój…! Ten krzyż, który dotąd był narzędziem męki, na którym umierali zbrodniarze, staje się światłością świata i przedmiotem najgłębszej czci ! W moich świętych ranach czerpać będą grzesznicy przebaczenie i życie… Moja krew obmyje i zmaże wszystkie ich plamy… W moich świętych ranach dusze czyste odnajdą ukojenie i rozpłomienią się miłością…. Schronią się tam i założą na zawsze swe mieszkanie…. Świat znalazł Zbawiciela, a dusze wybrane wzór do naśladowania….. Ciebie zaś, Józefo ręce te będą podtrzymywały…. Nogi zaś pójdą za tobą, nigdy nie zostawiając cię samą…. Napisz o wszystkim, co widzisz. „ Był przybity do krzyża. Korona opasywała Jego głowę, wielkie ciernie wpijały się w nią głęboko. Jeden z nich dłuższy przebijał górną część czoła i wychodził koło lewego oka, które było całkiem nabrzmiałe. Jego oblicze, pokryte krwią i potem, było pochylone naprzód, nieco ku lewej stronie. Oczy, chociaż bardzo spuchnięte i zalane krwią, były jeszcze otwarte i patrzyły na ziemię. Na całym poranionym ciele widać było ślady uderzeń, które w niektórych miejscach powyrywały kawałki ciała i skóry. Krew spływała z głowy i z innych ran. Wargi były fioletowe, a usta lekko skrzywione, kiedy jednak widziałem Go po raz ostatni, to znaczy około wpół do trzeciej, to przybrał już wygląd normalny. Ten widok wzbudza takie współczucie, że niemożliwe jest patrzeć wtedy na Jezusa bez bólu, który by nie przeszył duszy… Z największą udręką myślałem o tym, że nie ma On nawet możności, aby podnieść rękę do twarzy ! Widok Jezusa, w ten sposób przybitego do krzyża rękami i nogami, da mi siłę do opuszczenia wszystkiego i poddania się Jego woli nawet w tym, co mnie kosztuje najwięcej”. Wykonało się. Teraz dopełnia się wielka tajemnica miłości, w której Bóg wydał na śmierć swego własnego Syna, byle tylko życie przywrócić człowiekowi. Przyszedłem na świat, aby spełnić Twą wolę; i oto wykonałem ją , Ojcze mój! Przez Krzyż ocaliłem świat; przezeń chcę go sprowadzić do prawdy wiary, a przede wszystkim sprowadzić na drogę miłości… Świat zbawiłem z wysokości krzyża, to znaczy przez cierpienie. Wiecie, że grzech jest nieskończoną obrazą i wymaga nieskończonego wynagrodzenia … Dlatego proszę, abyście ofiarowały swe prace i cierpienia w zjednoczeniu z nieskończonymi zasługami mego Serca. Oto te rany, z których tryskał strumień światła – które zostały otwarte na krzyżu, aby zachować świat przed śmiercią wieczną i aby dać mu życie ! One to wysługują miłosierdzie i przebaczenie dla tych dusz, które pobudzają gniew Ojca. One to będą odtąd udzielały im światła, mocy i miłości. Pragnę, by cały świat dowiedział się, że jestem BOGIEM MIŁOŚCI, PRZEBACZENIA I MIŁOSIERDZIA.” STACJA XIII– JEZUS ZDJĘTY Z KRZYŻA „Niewiasto, oto Syn Twój”. Oto Matka moja! Oto moi bracia… Strzeż ich… Miłuj ich… Już nie jesteście więcej sami, wy wszyscy, za których oddałem swe życie! Macie teraz Matkę, do której możecie się uciekać we wszystkich swoich potrzebach. Ujrzałem koło krzyża Matkę Najświętszą – stojącą i patrzącą na Jezusa. Miała na sobie tunikę fioletową i welon tego samego koloru. Powiedziała Ona głosem bolesnym, ale mocnym: „Patrz, moja córko, do czego doprowadziła Go Jego miłość dla dusz ! Ten, którego widzisz w tym nędznym i smutnym stanie, to mój Boski Syn: Miłość prowadzi Go na śmierć…! To miłość przynagla Go, aby ludzi złączyć węzłami bratnimi, wszystkim dając swą własną Matkę”. Upodabniajcie się do mojej Matki, która, choć stworzenie śmiertelne, odznacza się przecież czystością bez zmazy…, choć podległa całej nędzy natury ludzkiej, jednak przyniosła Mi więcej chwały niż wszystkie duchy niebieskie, a Bóg sam, pociągnięty tą czystością, w Niej utworzył sobie ciało i zamieszkał w swym stworzeniu…. Synowie kochani! Jezus jestem, a imię to znaczy Zbawiciel. Dlatego moje ręce są zranione gwoździami, które przybiły Mnie do krzyża, na którym umarłem z miłości ku wam. A Moje Serce zostało otwarte włócznią, która je przebiła po moim skonaniu…! Oto tak się wam przedstawiłem, by was pouczyć, kim jestem i jakie jest moje prawo. Nie bójcie się. Ono jest prawem miłości…! Skoro Mnie poznacie, znajdziecie pokój i szczęście. Smutno jest żyć w sieroctwie: Przyjdźcie więc synowie moi, przyjdźcie do swego Ojca” Oto te Rany otwarte na krzyżu, aby odkupić świat od śmierci wiecznej i dać mu życie. One to uzyskują miłosierdzie i przebaczenie dla tylu dusz, które pobudzają gniew Ojca. One to będą odtąd dawać im światło, siłę i miłość…” STACJA XIV– JEZUS ZŁOŻONY DO GROBU „Do tego stopnia kocham dusze, że życie swoje za nie oddałem. Z miłości dla nich zostałem jako więzień w tabernakulum. Od dwudziestu wieków mieszkam w nim dniem i nocą, zasłonięty postaciami chleba i ukryty w Hostii, znosząc z miłości zapomnienie, samotność, wzgardę, bluźnierstwa, zniewagi, świętokradztwa… Z miłości dla dusz zostawiłem im sakrament pokuty, by móc im przebaczać i to nie tylko raz lub dwa, ale tak często, jak tylko będą potrzebowały dla odzyskania łaski.. Tam czekam na nie… Pragnę, by tam przychodziły obmyć się ze swoich win, nie wodą, lecz moją Krwią. Różnymi sposobami objawiłem w biegu wieków moją miłość do ludzi: ukazałem im, jak Mnie pochłania pragnienie ich zbawienia. Dałem im poznać swoje Serce. Nabożeństwo to, jak światło, rozprzestrzeniło się po świecie. Dzisiaj jest ono środkiem, którym posługuje się dla poruszenia serc większości tych, co pracują nad rozszerzeniem mego Królestwa. Obecnie pragnę czegoś więcej. Jeśli bowiem proszę o miłość w odpowiedzi na tę, którą Mnie spala, to nie tylko o ich wzajemność mi chodzi. Serce moje jest nie tylko przepaścią miłości. Ono jest także przepaścią miłosierdzia. PRAGNĘ, BY WIERZYŁY W MOJE MIŁOSIERDZIE, by wszystkiego wyczekiwały od mej dobroci, by nigdy nie wątpiły w moje przebaczenie. Oto co pragnę duszom wytłumaczyć: będę pouczał grzeszników, że MIŁOSIERDZIE SERCA MEGO JEST NIEWYCZERPANE; duszom oziębłym i obojętnym – że Serce moje jest ogniem, który chce je rozpłomienić; duszom pobożnym i dobrym – że Serce moje jest drogą, po której kroczy się ku doskonałości i dociera bezpiecznie do błogosławionego kresu. TAK MIŁOŚĆ PRZEKSZTAŁCA I PRZEBÓSTWIA WSZYSTKO, A MIŁOSIERDZIE WSZYSTKO PRZEBACZA…” SIOSTRA JÓZEFA MENENDEZ (1890-1923) apostołka dobroci i miłosierdzia Bożego W każdym czasie Bóg wybiera sobie dusze, które przygotowuje jako narzędzia, aby się nimi posłużyć, dla objawienia ludziom wciąż na nowo swojej miłości i swego miłosierdzia. Józefa Menendez była jedną z nich. Urodziła się 4 lutego 1890 roku w madryckiej rodzinie dogłębnie katolickiej i została ochrzczona 9 lutego. W życiu rodzinnym Józefa, prostolinijna, poważna, pracowita, żywa i pogodna, o silnej indywidualności, potrafiła odegrać dobrze rolę najstarszej, a rodzice mogli na nią liczyć. Mając pięć lat otrzymała sakrament bierzmowania. Jednakże na pierwszą Komunię świętą, zgodnie z ówczesnym obyczajem, musiała czekać do lat jedenastu. Dzień ten, 19 marca 1901 roku, głęboko zaznaczył się w jej życiu. Zrozumiała wtedy, że Pan chce ją mieć całkowicie dla Siebie. „Tak! Chcę, żebyś całkowicie do Mnie należała.” Słowa te zostały zapisane w najskrytszej głębi jej duszy. „Od tej chwili — napisze Józefa wiele lat potem, poczułam w sobie coś niezwykłego, a co mnie już nigdy nie opuściło.” Później zrozumiała, że było to pierwsze wezwanie do życia zakonnego. Zrealizowała swoje powołanie wstępując do Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur) we Francji, w Poitiers w roku 1920. Dojrzała dzięki cierpieniu, posiadająca dar bardzo prostej modlitwy i głębokie życie wewnętrzne, Józefa od razu poczuła się dobrze w tym zakonnym środowisku, które wybrała i które podobne było do życia Jezusa w Nazarecie. Bóg, który miał swe zamiary względem niej, czekał tu na nią. Chciał posłużyć się nią, aby na nowo oznajmić światu swoją miłość, swoje miłosierdzie, swe oczekiwanie. Wróg wszelkiego dobra znęcał się nad nią, bezskutecznie, by udaremnić raz jeszcze Boży plan. Pan nasz objawiał się Józefie poczynając od przybycia do Poitiers aż do śmierci. Mimo ogromnej odrazy, jaką Józefa odczuwała do tego niezwykłego powołania, była bardzo posłuszna wobec swych przełożonych zakonnych i kościelnych i poddana w wierze Chrystusowi Panu. Przeszła przez wszystkie etapy życia zakonnego: 16 lipca 1920 roku obłóczyny, 16 lipca 1922 roku pierwsze śluby zakonne; a za zupełnie specjalnym zezwoleniem, po otrzymaniu z rąk biskupa de Durfort z Poitiers sakramentu chorych, 12 grudnia 1923 roku złożyła śluby wieczyste. Bóg powołał Józefę do siebie 29 grudnia 1923 roku. . 492 774 201 402 28 496 514 319

12 stacja drogi krzyżowej rozważania